z dedykacja dla Jacka i z refleksja na temat istoty 'sprawiedliwosci' ;)
Jan 31, 2010
Jan 28, 2010
heja heja nie ma kleja..
no to dzis w ramach tego ze jutro mozecie zamarznac albo co;) postanowilam napisac posta o tym jak mi cudownie.. a nawet nieco za goraco.. dzis bedzie rowniez krotko, bo kolejka do komputera.. bedzie o mojej cudownej ekipie z ktora mam przyjemnosc zyc i o rodzinie, u ktorej mieszkam (nistety tylko do niedzieli).. otoz sa tak cudowni ze prawie tak cudowni jak moja wlasna rodzina (pozdrawiam was radosci wy moje:*)
otoz mieszkam u Kwang jak juz wczesniej pisalam. kwang ma 14 lat, w domu sa jej 2 bracia, rodzice, dziadkowie w komplecie, rudy kot co uwielbia jak go glaszcze ale ma pchly albo cos innego, wiec moze sobie tylko pomialczec na ten temat;))
no specyfika rodziny jest jako nastepuje:
Kwang - cudowna istota, ktora trzesie klasa rowno;) wszyscy i w szkole i w domu sie jej sluchaja;) jest sliczna, super tanczy i kaleczy angielski prawie tak czesto jak ja;) wiec sobie gadamy po tajsko-lamanemu.. polskiego raczej nie uzywamy. Kwang wlasnie jest zakochana po raz pierwszy w zyciu i po namowie z jej kolezankami z klasy zrobilysmy jej tzw. mala siare:))) kto byl w szkole pamieta jak to sie robi hehehe no i skonczylo sie na tym ze kolega wzial od Kwang numer telefonu i wlasnie teraz zadzwonil hihihi wiec wolniej pisze bo musze trzymac kciuki;))))
First - nie ma to jak dac pierworodnemu na imie first;) - brat chodzi do tej samej szkoly co my.. ma 17 lat i mutacje przed soba;) no ale jest niezwykle pracowity - prasuje, poleruje srebra i ogolnie jest taki do rany przyloz;))
mlodszy brat chodzi do innej szkoly (jeszcze junior) no i maja tam takie cudowne mundurki ktore wygladaja jak nasze mundurki z zuchow;) i maja zolte chusty.. wiec przypominaja mi sie czasy indianskich pior:) stale mam wrazenie ze ma wyraz twarzy malego cwaniaczka.. (bo ma:)) no wiec da sobie chlopak rade w zyciu..
rodzice - tate widuje tylko rano jak nas wiezie do szkoly.. a mama nie zna po angielsku zadnego slowa. a ze ja nie znam prawie zadnego (Juz umiem liczyc do 10:))) po tajsku to se nie pogadamy.. ale sa cudowni.. zabrali nas (cala nasza grupe 10 osob - nas 5 EPs i nasze dzieci) na kolacje.. a w sobote zabieraja rowniez nas wszystkich na wyspe Kho Samet!!
na szczegolna uwage zasluguja bacie: babcia starsza ktora ma garba wielkiego i chodzi i caly czas zamioata podworko.. i babcia 2 ktora najlepiej z tego korowodu mowi po angielsku i kaze mi caly czas jesc (bo umie powiedziec tyl;ko sit and eat;)) hahahaha
no wiec jest przecudownie z moja rodzina.. mam swoj pokoj w domku na drzewie nad samym kanalem, spie na podlodze na macie, nad moim przeszklonym sufitem (a jak;)) mam drzewko z ptaszkami ktore wstaja o 3 rano zeby sobie pospiewac, nie mam klimy a moj Fan chodzi strasznie glosno - ale to mi nie przeszkadza bo zaglusza go generator pompujacy wode u nad kanalem;))) no cala reszta spoko haha
w niedziele jednak zmieniam rodzine. bede mieszkac u 13sto letniej Orn, ktora czym mnie dzis zaskoczyla bardzo dobrze mowi po angielsku. nie chce w sumie zmieniac rodziny bo mi tutaj baaaaardzo dobrze.. ale tak duzo dzieci chcialo nas wziac do siebie ze tak nas podzielono ze po tygodniu bedziemy u jednej rodziny.. milo z ich strony.
no i jeszcze musze napisac - ale to juz w skrocie o moich nowych przyjaciolach. dzis ich tylko przedstawie a potem wrzuce wam zdjecia;)
Kazuki z Japonii
Emily z Tajwanu
Putri z Indonezji
i Ina z Chin
to ludzie z ktorymi ucze. love them soooooooooo much az sama jestem zaskoczona jak szybko nawiazalismy tak mega przyjacielskie relacje.. gadamy o wszystkim i caly czas! no to tyle z dalekiego cieplego kraju
see you later aligator;)
PS.: Kwang skonczyla gadac i biega po pokoju i spiewa, zamiast mi powiedziec jak poszlo. ale chyba sie domyslam ze poszlo calkiem niezle;)
no to dzis w ramach tego ze jutro mozecie zamarznac albo co;) postanowilam napisac posta o tym jak mi cudownie.. a nawet nieco za goraco.. dzis bedzie rowniez krotko, bo kolejka do komputera.. bedzie o mojej cudownej ekipie z ktora mam przyjemnosc zyc i o rodzinie, u ktorej mieszkam (nistety tylko do niedzieli).. otoz sa tak cudowni ze prawie tak cudowni jak moja wlasna rodzina (pozdrawiam was radosci wy moje:*)
otoz mieszkam u Kwang jak juz wczesniej pisalam. kwang ma 14 lat, w domu sa jej 2 bracia, rodzice, dziadkowie w komplecie, rudy kot co uwielbia jak go glaszcze ale ma pchly albo cos innego, wiec moze sobie tylko pomialczec na ten temat;))
no specyfika rodziny jest jako nastepuje:
Kwang - cudowna istota, ktora trzesie klasa rowno;) wszyscy i w szkole i w domu sie jej sluchaja;) jest sliczna, super tanczy i kaleczy angielski prawie tak czesto jak ja;) wiec sobie gadamy po tajsko-lamanemu.. polskiego raczej nie uzywamy. Kwang wlasnie jest zakochana po raz pierwszy w zyciu i po namowie z jej kolezankami z klasy zrobilysmy jej tzw. mala siare:))) kto byl w szkole pamieta jak to sie robi hehehe no i skonczylo sie na tym ze kolega wzial od Kwang numer telefonu i wlasnie teraz zadzwonil hihihi wiec wolniej pisze bo musze trzymac kciuki;))))
First - nie ma to jak dac pierworodnemu na imie first;) - brat chodzi do tej samej szkoly co my.. ma 17 lat i mutacje przed soba;) no ale jest niezwykle pracowity - prasuje, poleruje srebra i ogolnie jest taki do rany przyloz;))
mlodszy brat chodzi do innej szkoly (jeszcze junior) no i maja tam takie cudowne mundurki ktore wygladaja jak nasze mundurki z zuchow;) i maja zolte chusty.. wiec przypominaja mi sie czasy indianskich pior:) stale mam wrazenie ze ma wyraz twarzy malego cwaniaczka.. (bo ma:)) no wiec da sobie chlopak rade w zyciu..
rodzice - tate widuje tylko rano jak nas wiezie do szkoly.. a mama nie zna po angielsku zadnego slowa. a ze ja nie znam prawie zadnego (Juz umiem liczyc do 10:))) po tajsku to se nie pogadamy.. ale sa cudowni.. zabrali nas (cala nasza grupe 10 osob - nas 5 EPs i nasze dzieci) na kolacje.. a w sobote zabieraja rowniez nas wszystkich na wyspe Kho Samet!!
na szczegolna uwage zasluguja bacie: babcia starsza ktora ma garba wielkiego i chodzi i caly czas zamioata podworko.. i babcia 2 ktora najlepiej z tego korowodu mowi po angielsku i kaze mi caly czas jesc (bo umie powiedziec tyl;ko sit and eat;)) hahahaha
no wiec jest przecudownie z moja rodzina.. mam swoj pokoj w domku na drzewie nad samym kanalem, spie na podlodze na macie, nad moim przeszklonym sufitem (a jak;)) mam drzewko z ptaszkami ktore wstaja o 3 rano zeby sobie pospiewac, nie mam klimy a moj Fan chodzi strasznie glosno - ale to mi nie przeszkadza bo zaglusza go generator pompujacy wode u nad kanalem;))) no cala reszta spoko haha
w niedziele jednak zmieniam rodzine. bede mieszkac u 13sto letniej Orn, ktora czym mnie dzis zaskoczyla bardzo dobrze mowi po angielsku. nie chce w sumie zmieniac rodziny bo mi tutaj baaaaardzo dobrze.. ale tak duzo dzieci chcialo nas wziac do siebie ze tak nas podzielono ze po tygodniu bedziemy u jednej rodziny.. milo z ich strony.
no i jeszcze musze napisac - ale to juz w skrocie o moich nowych przyjaciolach. dzis ich tylko przedstawie a potem wrzuce wam zdjecia;)
Kazuki z Japonii
Emily z Tajwanu
Putri z Indonezji
i Ina z Chin
to ludzie z ktorymi ucze. love them soooooooooo much az sama jestem zaskoczona jak szybko nawiazalismy tak mega przyjacielskie relacje.. gadamy o wszystkim i caly czas! no to tyle z dalekiego cieplego kraju
see you later aligator;)
PS.: Kwang skonczyla gadac i biega po pokoju i spiewa, zamiast mi powiedziec jak poszlo. ale chyba sie domyslam ze poszlo calkiem niezle;)
Jan 25, 2010
long way back home
no to zaczelismy uczyc.. dzis byl pierwszy dzien w szkole Bangna. bedziemy tutaj przez 2 tygodnie.. dzieciaki sa barzdo rozne - kto kiedys uczyc to wie.. a tematy do rozmow maja po prostu rozbrajajace - az sie rozczulilam jak przypomnialam sobie nasze czasy w szkole..
mieszkam u rodziny malej uczennicy Kwang. poza Kwong nikt w jej wielkiej rodzinie nie mowi po angielsku :D jej starszy brat probuje troche dukac hehe no ale ledwo.. babcia natomiast zna po angielsku wiecej slow niz ja po tajsku :D zatem pora sie podszkolic.. bardzo milo mnie traktuja, mam wlasny pokoj w domku na drzewie, duzo jedzenia; minusy: wstaje sie tutaj o 5 a chodzi spac o 8 (wiec za 30 min w kimono:D:)) no i lazienka jak u wujka szwedka, czyli jako ze nie ma wujka szwedka to i lazienki nie ma ;)
dzis o tym jak wracalam do domu ze szkoly hihihi bo to smieszne:
otoz najpierw jechalam takim malym busikiem do ktorego wsiada sie na
pake - potem zatloczonyum autobusem podmiejskim, a potem taksowka
motorowa (czyli wsiada sie na motor i facet jedzie:), a potem jeszcze
raz takim motorkiem.. zaznacze ze mialam spodnice wiec bylo
smiesznie:))
no to tyle relacji z konca swiata na dzis..
ciao
mieszkam u rodziny malej uczennicy Kwang. poza Kwong nikt w jej wielkiej rodzinie nie mowi po angielsku :D jej starszy brat probuje troche dukac hehe no ale ledwo.. babcia natomiast zna po angielsku wiecej slow niz ja po tajsku :D zatem pora sie podszkolic.. bardzo milo mnie traktuja, mam wlasny pokoj w domku na drzewie, duzo jedzenia; minusy: wstaje sie tutaj o 5 a chodzi spac o 8 (wiec za 30 min w kimono:D:)) no i lazienka jak u wujka szwedka, czyli jako ze nie ma wujka szwedka to i lazienki nie ma ;)
dzis o tym jak wracalam do domu ze szkoly hihihi bo to smieszne:
otoz najpierw jechalam takim malym busikiem do ktorego wsiada sie na
pake - potem zatloczonyum autobusem podmiejskim, a potem taksowka
motorowa (czyli wsiada sie na motor i facet jedzie:), a potem jeszcze
raz takim motorkiem.. zaznacze ze mialam spodnice wiec bylo
smiesznie:))
no to tyle relacji z konca swiata na dzis..
ciao
Jan 21, 2010
wiosna wiosna w koloooo zakwitly bzyyyy
tak wam zaspiewalam o wiosnie w tytule w ramach ogrzania zycia:) no i w ramach tego ze delikatnie mowiac uwazam ze mogloby byc cieplej bo jakos wolno idzie mi opalanie:D
strasznie duzo sie dzialo przez te kilka dni.. codziennie robimy mase rzeczy: przygotowywujemy lekcje dla dzieciakow, uczymy sie od siebie nawzajem, wieczory wychodzimy na piwo albo sok z guawy (co kto tam lubi sesesese), no i w sumie duzo zwiedzamy.. wiec opisze wam po prostu wszystko w skrocie i wrzuce kilka zdjec.. reszta wrazen po powrocie jak nie zapomne (notuje sobie co wazniejsze przezycia;)) no zdjecia nie moje wiec wiecie - komentarze o ucietych stopach i wierzcholkach beda natychmiast usuwane przez moderatora :D no a wszelkie komentarze ze schudlam i slicznie wygladam beda dodane do ulubionych ;)
mieszkamy sobie w tym tygodniu w kampusie uniwersytetu.. jest to the best campus ever jaki widzialam na swe piekne oczeta;) jest tutaj absolutnie wszystko: boiska, najnowoczesniejsze budynki, hotel, akademiki, 2 baseny, korty, sklepy.. no i czego mozna bylo sie spodziewac na tajskim uniwersytecie - pomnik JPII:D (nic mnie juz w zyciu bardziej nie zdziwi).. the only think which can bring it down is the distance to city center.. no taksa z godzine.. w ogole wielkie to miasto jak nie wiem i wszedzie sa takie odleglosci i tajow to wcale nie dziwi.. mowia ze gdzies jedzie sie godzine i ze to bliziutko hahaha zupelnie jakby mieszkali w piastowku;)))))) no ale dzieki temu woze sie taksowkami jak nigdy w zyciu.



no bylismy takze na wycieczce w Ancient Sien - to jest cos takiego jak mala Italia we wloszech.. jezdzilismy tam na rowerkach i ogladalismy miniatury budynkow z calej tajlandii - ot taki skansen..


no to tyle na dzis ogladania.. bo ilez mozna czasu na necie siedziec kiedy obok kwiatki rosna i kwitnie miesiac maj.
strasznie duzo sie dzialo przez te kilka dni.. codziennie robimy mase rzeczy: przygotowywujemy lekcje dla dzieciakow, uczymy sie od siebie nawzajem, wieczory wychodzimy na piwo albo sok z guawy (co kto tam lubi sesesese), no i w sumie duzo zwiedzamy.. wiec opisze wam po prostu wszystko w skrocie i wrzuce kilka zdjec.. reszta wrazen po powrocie jak nie zapomne (notuje sobie co wazniejsze przezycia;)) no zdjecia nie moje wiec wiecie - komentarze o ucietych stopach i wierzcholkach beda natychmiast usuwane przez moderatora :D no a wszelkie komentarze ze schudlam i slicznie wygladam beda dodane do ulubionych ;)
mieszkamy sobie w tym tygodniu w kampusie uniwersytetu.. jest to the best campus ever jaki widzialam na swe piekne oczeta;) jest tutaj absolutnie wszystko: boiska, najnowoczesniejsze budynki, hotel, akademiki, 2 baseny, korty, sklepy.. no i czego mozna bylo sie spodziewac na tajskim uniwersytecie - pomnik JPII:D (nic mnie juz w zyciu bardziej nie zdziwi).. the only think which can bring it down is the distance to city center.. no taksa z godzine.. w ogole wielkie to miasto jak nie wiem i wszedzie sa takie odleglosci i tajow to wcale nie dziwi.. mowia ze gdzies jedzie sie godzine i ze to bliziutko hahaha zupelnie jakby mieszkali w piastowku;)))))) no ale dzieki temu woze sie taksowkami jak nigdy w zyciu.
no bylismy takze na wycieczce w Ancient Sien - to jest cos takiego jak mala Italia we wloszech.. jezdzilismy tam na rowerkach i ogladalismy miniatury budynkow z calej tajlandii - ot taki skansen..
no to tyle na dzis ogladania.. bo ilez mozna czasu na necie siedziec kiedy obok kwiatki rosna i kwitnie miesiac maj.
Jan 18, 2010
colombia
Ewa tam sobie harcuje a ja dopiero zbieram info o moim koncu swiata.. :)
w ramach zbieractwa, spodobał mi się jeden cytat jakiegoś gościa na jakimś forum, cytuje:
"Kolumbia to - według statystyk - najbardziej niebezpieczny kraj na świecie, po pierwsze ze względu na wojnę domową, a po drugie ze względu na pospolita przestępczość. W związku z tym do niedawna jeżdżenie autobusami na niektórych trasach wiązało się niemal z pewnością, że sie zostanie obrabowanym lub porwanym. To właśnie w Kolumbii zobaczyłem pierwsze zwłoki zastrzelonego człowieka leżącena chodniku. A chodzenie po zmroku po Bogocie to też spore ryzyko (ale to dotyczy wielu latynoamerykańskich miast)."
jea! nie moge sie doczekac! :D
ps. mały update, lece dopiero w drugiej polowie lutego przez glupi proces wyrabiania wizy, który strasznie długo trwa..
w ramach zbieractwa, spodobał mi się jeden cytat jakiegoś gościa na jakimś forum, cytuje:
"Kolumbia to - według statystyk - najbardziej niebezpieczny kraj na świecie, po pierwsze ze względu na wojnę domową, a po drugie ze względu na pospolita przestępczość. W związku z tym do niedawna jeżdżenie autobusami na niektórych trasach wiązało się niemal z pewnością, że sie zostanie obrabowanym lub porwanym. To właśnie w Kolumbii zobaczyłem pierwsze zwłoki zastrzelonego człowieka leżącena chodniku. A chodzenie po zmroku po Bogocie to też spore ryzyko (ale to dotyczy wielu latynoamerykańskich miast)."
jea! nie moge sie doczekac! :D
ps. mały update, lece dopiero w drugiej polowie lutego przez glupi proces wyrabiania wizy, który strasznie długo trwa..
Jan 17, 2010
chinskie literki a kysz a kysz
no dobra.. zeby nie bylo ze nic tutaj nie pisze od 3 dni to dorwalam sie do chinskiego komputera i walcze teraz z chinskimi znaczkami zeby odszukac kazda jedna polska strone, literke i inne takie.. lekko nie jest i juz jakis miliard razy wszystko mi sie zawieszalo..
no ale, jak juz co bystrzejsi czytelnicy sie zorientowali - zyje:))) zyje i mam sie dobrze, czego nie mozna powiedziec o moim aparacie ktory wzial i sie zepsul. no coz.. kupie sobie nowy :(
poza ta jedna nieodzalowana strata sa same korzysci - odebraly mnie z lotniska male usmiechniete ludziki, nastepnie spalam w jakims smiesznym domu, gdzie o 6 rano karmilismy mnichow, potem bylam na wycieczce gdzie chodzilam pod woda, plywalam w cieplym oceanie, lowilam ryby o polnocy, jadlam smieszne owoce morza ktorych nazw nie znaja nawet najstarsi tajlandczycy, ogladalam delfiny (wlasciwie jednego) no i inne takie smieszne rzeczy;)
wyspa na ktorej bylismy nazywa sie Koh Larn - i chyba nie nalezy do najpieknieszych w tajlandii - znaczy dla mnie po -15 stopniach w zupelnosci to wystarczylo - ciepla bardzo slona woda, kolorowe domki, palmy.. no ale troche juz zurbanizowana okolica, przez co mniej nastrojowa.



tutaj zdjecie z chodzenia pod woda (pierwszy i ostatni raz zamieszczam w necie moje zdjecie w kostiumie kapielowym haha no przynajmniej dopoki nie zrzuce 10 kilo;))

bylo to mega przezycie, - 7 metrow pod woda w takim smiesznym kasku ktory od dolu mial dziure i normalnie mozna bylo wlozyc reke i sobie pomachac przed oczyma; od cisnienia troche sie zatyklay uszy i roznice bylo czuc nawet wstajac z kolan do pozycji stojacej (czyli jakies 70 cm roznicy!!), karmilam rybki chlebem, ogladalam rafe, dotykalam jamoczegos tam;) no i ogolnie bylo fajnie.
no i jeszcze bylam na takim targu wodnym na tzw. fish SPA :)gdzie rybki jadly mi naskorek z nog - nie marto - to nie jest oblesne tylko bardzo zdrowe.. poza tym mega przyjemne uczucie... lekko laskocze, potem masuje.. no super:)

teraz jestem w hotelu w campusie - campus wyglada super, wszystko podswietlone, wkolo boiska, sklep, kawiarnie (kawiarenki internetowej nie ma oczywiscie bo wszyscy maja komputerki) - jest budynkowy podzial na chlopcow i dziewczynki - a jak :) w pokoju jestem z jedna chinka i z jadna tajwanka. ogolnie tajlandczycy do organizacji maja podejscie takie same jak do wszystkiego innego - sabai sabai - znaczy dokladnie tyle co manana po hiszpansku;)
zdarzenia na zywo relacjonowala dla was korespondentka ewa
no ale, jak juz co bystrzejsi czytelnicy sie zorientowali - zyje:))) zyje i mam sie dobrze, czego nie mozna powiedziec o moim aparacie ktory wzial i sie zepsul. no coz.. kupie sobie nowy :(
poza ta jedna nieodzalowana strata sa same korzysci - odebraly mnie z lotniska male usmiechniete ludziki, nastepnie spalam w jakims smiesznym domu, gdzie o 6 rano karmilismy mnichow, potem bylam na wycieczce gdzie chodzilam pod woda, plywalam w cieplym oceanie, lowilam ryby o polnocy, jadlam smieszne owoce morza ktorych nazw nie znaja nawet najstarsi tajlandczycy, ogladalam delfiny (wlasciwie jednego) no i inne takie smieszne rzeczy;)
wyspa na ktorej bylismy nazywa sie Koh Larn - i chyba nie nalezy do najpieknieszych w tajlandii - znaczy dla mnie po -15 stopniach w zupelnosci to wystarczylo - ciepla bardzo slona woda, kolorowe domki, palmy.. no ale troche juz zurbanizowana okolica, przez co mniej nastrojowa.
tutaj zdjecie z chodzenia pod woda (pierwszy i ostatni raz zamieszczam w necie moje zdjecie w kostiumie kapielowym haha no przynajmniej dopoki nie zrzuce 10 kilo;))
bylo to mega przezycie, - 7 metrow pod woda w takim smiesznym kasku ktory od dolu mial dziure i normalnie mozna bylo wlozyc reke i sobie pomachac przed oczyma; od cisnienia troche sie zatyklay uszy i roznice bylo czuc nawet wstajac z kolan do pozycji stojacej (czyli jakies 70 cm roznicy!!), karmilam rybki chlebem, ogladalam rafe, dotykalam jamoczegos tam;) no i ogolnie bylo fajnie.
no i jeszcze bylam na takim targu wodnym na tzw. fish SPA :)gdzie rybki jadly mi naskorek z nog - nie marto - to nie jest oblesne tylko bardzo zdrowe.. poza tym mega przyjemne uczucie... lekko laskocze, potem masuje.. no super:)
teraz jestem w hotelu w campusie - campus wyglada super, wszystko podswietlone, wkolo boiska, sklep, kawiarnie (kawiarenki internetowej nie ma oczywiscie bo wszyscy maja komputerki) - jest budynkowy podzial na chlopcow i dziewczynki - a jak :) w pokoju jestem z jedna chinka i z jadna tajwanka. ogolnie tajlandczycy do organizacji maja podejscie takie same jak do wszystkiego innego - sabai sabai - znaczy dokladnie tyle co manana po hiszpansku;)
zdarzenia na zywo relacjonowala dla was korespondentka ewa
Jan 14, 2010
zawijam kiecę i lecę.
maj dirs..
bawcie się dobrze przy odsniezaniu posesji, noscie cieple majtki i smarujcie nosy tlustym kremem.. módlcie sie czasem do bozi o pomyslnosc dla wariatów i sledzcie uwaznie losy bohaterów mody na sukces zeby mi potem powiedziec kto z kim i dlaczego..
ja tymczasem lece. ktos musi ;)
PS: pamietajcie ze tesknie i zawsze przygarne jak przyjdzie wam ochota rzucic prace i inne takie.. hehe
PS2: moj plecak wazy 14 kilo + buty w podrecznym (niby zadziwiajaco malo, ale juz mnie bola plecy od noszenia:\)
bawcie się dobrze przy odsniezaniu posesji, noscie cieple majtki i smarujcie nosy tlustym kremem.. módlcie sie czasem do bozi o pomyslnosc dla wariatów i sledzcie uwaznie losy bohaterów mody na sukces zeby mi potem powiedziec kto z kim i dlaczego..
ja tymczasem lece. ktos musi ;)
PS: pamietajcie ze tesknie i zawsze przygarne jak przyjdzie wam ochota rzucic prace i inne takie.. hehe
PS2: moj plecak wazy 14 kilo + buty w podrecznym (niby zadziwiajaco malo, ale juz mnie bola plecy od noszenia:\)
Jan 13, 2010
poważne gg-owe rozmowy przed Ewy wylotem
Jan 12, 2010
groźne wirusy, straszne bakterie i złowrogie igły:D
Powyższy tytuł, nierzadko budzacy w czytelnikach grozę i przerażenie:D, oznacza, że poszłyśmy wczoraj zaszczepić się na wszystkie okropne chorubska czyhające na nas ukradkiem zza każdego rogu na drugich końcach świata:P
Podsumowując łącznie zaszczepione jesteśmy na:
-dur brzuszny
-wzw A
-wzw B
-żółtą febrę
-blonnicę
-tężec
-polio
a pokłuto nas w sumie w 6 różnych kończyn niezliczoną liczbę razy :P trzeba jednak przyznac, ze panie byly bardzo mile, takze polecamy na wolne wieczory (klucie sie, nie panie) :D
A co by nie było tak medycznie, Ewa dodaje, ze na nieszczęśliwą miłość zaszczepione nie jesteśmy, ot :)
Podsumowując łącznie zaszczepione jesteśmy na:
-dur brzuszny
-wzw A
-wzw B
-żółtą febrę
-blonnicę
-tężec
-polio
a pokłuto nas w sumie w 6 różnych kończyn niezliczoną liczbę razy :P trzeba jednak przyznac, ze panie byly bardzo mile, takze polecamy na wolne wieczory (klucie sie, nie panie) :D
A co by nie było tak medycznie, Ewa dodaje, ze na nieszczęśliwą miłość zaszczepione nie jesteśmy, ot :)
Jan 8, 2010
6 days to go
No dobra - za 6 dni już mnie tutaj nie będzie. Trzeba chyba zacząć się stresować i zabrać się za porządkowanie – przynajmniej myśli.. Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia.. przede wszystkim trzeba się spakować (czytaj zmieścić w plecaku 35l z rzeczami na 4 msce), zaszczepić (właśnie się dowiedziałam, ze na wściekliznę mogę się zaszczepić dopiero jak mnie pogryzą gangi psów i kotów (TAAAK, opisując ulice Bangkoku użyto słowa GANGI psów) – no ale informację te musze jeszcze zweryfikować medycznie), spotkać z przyjaciółmi (coming today, tomorrow i pewnie jeszcze next week), zrobić zakupy, i inne takie…

No dobra – to jak już to sobie napisałam to zaczęłam się stresować. Nie ma to jak uplastycznić niebezpieczeństwo. Na szczęście już mam wizę (do marca w promocji za darmo;)) i bilety (tutaj promocji nie było :( )
a co mnie jeszcze wkurzyło – musiałam wczoraj zrobić przelew do Tajlandii – opłata za podróż na wyspę w pierwszy weekend (czyli już za tydzień lalalala). Za przelew zapłaciłam niemal tyle samo co za wycieczkę. A niby mamy tak rozwinięty światowy system finansowy.
PS.: dziś rozebrałam choinkę – tak żeby mieć pewność, że jej nie zastanę po powrocie;)

No dobra – to jak już to sobie napisałam to zaczęłam się stresować. Nie ma to jak uplastycznić niebezpieczeństwo. Na szczęście już mam wizę (do marca w promocji za darmo;)) i bilety (tutaj promocji nie było :( )
a co mnie jeszcze wkurzyło – musiałam wczoraj zrobić przelew do Tajlandii – opłata za podróż na wyspę w pierwszy weekend (czyli już za tydzień lalalala). Za przelew zapłaciłam niemal tyle samo co za wycieczkę. A niby mamy tak rozwinięty światowy system finansowy.
PS.: dziś rozebrałam choinkę – tak żeby mieć pewność, że jej nie zastanę po powrocie;)
Subscribe to:
Posts (Atom)