Jan 31, 2010

film drogi

z dedykacja dla Jacka i z refleksja na temat istoty 'sprawiedliwosci' ;)

Jan 28, 2010

heja heja nie ma kleja..
no to dzis w ramach tego ze jutro mozecie zamarznac albo co;) postanowilam napisac posta o tym jak mi cudownie.. a nawet nieco za goraco.. dzis bedzie rowniez krotko, bo kolejka do komputera.. bedzie o mojej cudownej ekipie z ktora mam przyjemnosc zyc i o rodzinie, u ktorej mieszkam (nistety tylko do niedzieli).. otoz sa tak cudowni ze prawie tak cudowni jak moja wlasna rodzina (pozdrawiam was radosci wy moje:*)
otoz mieszkam u Kwang jak juz wczesniej pisalam. kwang ma 14 lat, w domu sa jej 2 bracia, rodzice, dziadkowie w komplecie, rudy kot co uwielbia jak go glaszcze ale ma pchly albo cos innego, wiec moze sobie tylko pomialczec na ten temat;))
no specyfika rodziny jest jako nastepuje:
Kwang - cudowna istota, ktora trzesie klasa rowno;) wszyscy i w szkole i w domu sie jej sluchaja;) jest sliczna, super tanczy i kaleczy angielski prawie tak czesto jak ja;) wiec sobie gadamy po tajsko-lamanemu.. polskiego raczej nie uzywamy. Kwang wlasnie jest zakochana po raz pierwszy w zyciu i po namowie z jej kolezankami z klasy zrobilysmy jej tzw. mala siare:))) kto byl w szkole pamieta jak to sie robi hehehe no i skonczylo sie na tym ze kolega wzial od Kwang numer telefonu i wlasnie teraz zadzwonil hihihi wiec wolniej pisze bo musze trzymac kciuki;))))
First - nie ma to jak dac pierworodnemu na imie first;) - brat chodzi do tej samej szkoly co my.. ma 17 lat i mutacje przed soba;) no ale jest niezwykle pracowity - prasuje, poleruje srebra i ogolnie jest taki do rany przyloz;))
mlodszy brat chodzi do innej szkoly (jeszcze junior) no i maja tam takie cudowne mundurki ktore wygladaja jak nasze mundurki z zuchow;) i maja zolte chusty.. wiec przypominaja mi sie czasy indianskich pior:) stale mam wrazenie ze ma wyraz twarzy malego cwaniaczka.. (bo ma:)) no wiec da sobie chlopak rade w zyciu..
rodzice - tate widuje tylko rano jak nas wiezie do szkoly.. a mama nie zna po angielsku zadnego slowa. a ze ja nie znam prawie zadnego (Juz umiem liczyc do 10:))) po tajsku to se nie pogadamy.. ale sa cudowni.. zabrali nas (cala nasza grupe 10 osob - nas 5 EPs i nasze dzieci) na kolacje.. a w sobote zabieraja rowniez nas wszystkich na wyspe Kho Samet!!
na szczegolna uwage zasluguja bacie: babcia starsza ktora ma garba wielkiego i chodzi i caly czas zamioata podworko.. i babcia 2 ktora najlepiej z tego korowodu mowi po angielsku i kaze mi caly czas jesc (bo umie powiedziec tyl;ko sit and eat;)) hahahaha
no wiec jest przecudownie z moja rodzina.. mam swoj pokoj w domku na drzewie nad samym kanalem, spie na podlodze na macie, nad moim przeszklonym sufitem (a jak;)) mam drzewko z ptaszkami ktore wstaja o 3 rano zeby sobie pospiewac, nie mam klimy a moj Fan chodzi strasznie glosno - ale to mi nie przeszkadza bo zaglusza go generator pompujacy wode u nad kanalem;))) no cala reszta spoko haha

w niedziele jednak zmieniam rodzine. bede mieszkac u 13sto letniej Orn, ktora czym mnie dzis zaskoczyla bardzo dobrze mowi po angielsku. nie chce w sumie zmieniac rodziny bo mi tutaj baaaaardzo dobrze.. ale tak duzo dzieci chcialo nas wziac do siebie ze tak nas podzielono ze po tygodniu bedziemy u jednej rodziny.. milo z ich strony.

no i jeszcze musze napisac - ale to juz w skrocie o moich nowych przyjaciolach. dzis ich tylko przedstawie a potem wrzuce wam zdjecia;)
Kazuki z Japonii
Emily z Tajwanu
Putri z Indonezji
i Ina z Chin
to ludzie z ktorymi ucze. love them soooooooooo much az sama jestem zaskoczona jak szybko nawiazalismy tak mega przyjacielskie relacje.. gadamy o wszystkim i caly czas! no to tyle z dalekiego cieplego kraju

see you later aligator;)

PS.: Kwang skonczyla gadac i biega po pokoju i spiewa, zamiast mi powiedziec jak poszlo. ale chyba sie domyslam ze poszlo calkiem niezle;)

Jan 25, 2010

long way back home

no to zaczelismy uczyc.. dzis byl pierwszy dzien w szkole Bangna. bedziemy tutaj przez 2 tygodnie.. dzieciaki sa barzdo rozne - kto kiedys uczyc to wie.. a tematy do rozmow maja po prostu rozbrajajace - az sie rozczulilam jak przypomnialam sobie nasze czasy w szkole..

mieszkam u rodziny malej uczennicy Kwang. poza Kwong nikt w jej wielkiej rodzinie nie mowi po angielsku :D jej starszy brat probuje troche dukac hehe no ale ledwo.. babcia natomiast zna po angielsku wiecej slow niz ja po tajsku :D zatem pora sie podszkolic.. bardzo milo mnie traktuja, mam wlasny pokoj w domku na drzewie, duzo jedzenia; minusy: wstaje sie tutaj o 5 a chodzi spac o 8 (wiec za 30 min w kimono:D:)) no i lazienka jak u wujka szwedka, czyli jako ze nie ma wujka szwedka to i lazienki nie ma ;)

dzis o tym jak wracalam do domu ze szkoly hihihi bo to smieszne:
otoz najpierw jechalam takim malym busikiem do ktorego wsiada sie na
pake - potem zatloczonyum autobusem podmiejskim, a potem taksowka
motorowa (czyli wsiada sie na motor i facet jedzie:), a potem jeszcze
raz takim motorkiem.. zaznacze ze mialam spodnice wiec bylo
smiesznie:))

no to tyle relacji z konca swiata na dzis..
ciao

Jan 21, 2010

wiosna wiosna w koloooo zakwitly bzyyyy

tak wam zaspiewalam o wiosnie w tytule w ramach ogrzania zycia:) no i w ramach tego ze delikatnie mowiac uwazam ze mogloby byc cieplej bo jakos wolno idzie mi opalanie:D

strasznie duzo sie dzialo przez te kilka dni.. codziennie robimy mase rzeczy: przygotowywujemy lekcje dla dzieciakow, uczymy sie od siebie nawzajem, wieczory wychodzimy na piwo albo sok z guawy (co kto tam lubi sesesese), no i w sumie duzo zwiedzamy.. wiec opisze wam po prostu wszystko w skrocie i wrzuce kilka zdjec.. reszta wrazen po powrocie jak nie zapomne (notuje sobie co wazniejsze przezycia;)) no zdjecia nie moje wiec wiecie - komentarze o ucietych stopach i wierzcholkach beda natychmiast usuwane przez moderatora :D no a wszelkie komentarze ze schudlam i slicznie wygladam beda dodane do ulubionych ;)

mieszkamy sobie w tym tygodniu w kampusie uniwersytetu.. jest to the best campus ever jaki widzialam na swe piekne oczeta;) jest tutaj absolutnie wszystko: boiska, najnowoczesniejsze budynki, hotel, akademiki, 2 baseny, korty, sklepy.. no i czego mozna bylo sie spodziewac na tajskim uniwersytecie - pomnik JPII:D (nic mnie juz w zyciu bardziej nie zdziwi).. the only think which can bring it down is the distance to city center.. no taksa z godzine.. w ogole wielkie to miasto jak nie wiem i wszedzie sa takie odleglosci i tajow to wcale nie dziwi.. mowia ze gdzies jedzie sie godzine i ze to bliziutko hahaha zupelnie jakby mieszkali w piastowku;)))))) no ale dzieki temu woze sie taksowkami jak nigdy w zyciu.



no bylismy takze na wycieczce w Ancient Sien - to jest cos takiego jak mala Italia we wloszech.. jezdzilismy tam na rowerkach i ogladalismy miniatury budynkow z calej tajlandii - ot taki skansen..



no to tyle na dzis ogladania.. bo ilez mozna czasu na necie siedziec kiedy obok kwiatki rosna i kwitnie miesiac maj.

Jan 18, 2010

colombia

Ewa tam sobie harcuje a ja dopiero zbieram info o moim koncu swiata.. :)
w ramach zbieractwa, spodobał mi się jeden cytat jakiegoś gościa na jakimś forum, cytuje:

"Kolumbia to - według statystyk - najbardziej niebezpieczny kraj na świecie, po pierwsze ze względu na wojnę domową, a po drugie ze względu na pospolita przestępczość. W związku z tym do niedawna jeżdżenie autobusami na niektórych trasach wiązało się niemal z pewnością, że sie zostanie obrabowanym lub porwanym. To właśnie w Kolumbii zobaczyłem pierwsze zwłoki zastrzelonego człowieka leżącena chodniku. A chodzenie po zmroku po Bogocie to też spore ryzyko (ale to dotyczy wielu latynoamerykańskich miast)."

jea! nie moge sie doczekac! :D

ps. mały update, lece dopiero w drugiej polowie lutego przez glupi proces wyrabiania wizy, który strasznie długo trwa..

Jan 17, 2010

chinskie literki a kysz a kysz

no dobra.. zeby nie bylo ze nic tutaj nie pisze od 3 dni to dorwalam sie do chinskiego komputera i walcze teraz z chinskimi znaczkami zeby odszukac kazda jedna polska strone, literke i inne takie.. lekko nie jest i juz jakis miliard razy wszystko mi sie zawieszalo..

no ale, jak juz co bystrzejsi czytelnicy sie zorientowali - zyje:))) zyje i mam sie dobrze, czego nie mozna powiedziec o moim aparacie ktory wzial i sie zepsul. no coz.. kupie sobie nowy :(

poza ta jedna nieodzalowana strata sa same korzysci - odebraly mnie z lotniska male usmiechniete ludziki, nastepnie spalam w jakims smiesznym domu, gdzie o 6 rano karmilismy mnichow, potem bylam na wycieczce gdzie chodzilam pod woda, plywalam w cieplym oceanie, lowilam ryby o polnocy, jadlam smieszne owoce morza ktorych nazw nie znaja nawet najstarsi tajlandczycy, ogladalam delfiny (wlasciwie jednego) no i inne takie smieszne rzeczy;)

wyspa na ktorej bylismy nazywa sie Koh Larn - i chyba nie nalezy do najpieknieszych w tajlandii - znaczy dla mnie po -15 stopniach w zupelnosci to wystarczylo - ciepla bardzo slona woda, kolorowe domki, palmy.. no ale troche juz zurbanizowana okolica, przez co mniej nastrojowa.


tutaj zdjecie z chodzenia pod woda (pierwszy i ostatni raz zamieszczam w necie moje zdjecie w kostiumie kapielowym haha no przynajmniej dopoki nie zrzuce 10 kilo;))

bylo to mega przezycie, - 7 metrow pod woda w takim smiesznym kasku ktory od dolu mial dziure i normalnie mozna bylo wlozyc reke i sobie pomachac przed oczyma; od cisnienia troche sie zatyklay uszy i roznice bylo czuc nawet wstajac z kolan do pozycji stojacej (czyli jakies 70 cm roznicy!!), karmilam rybki chlebem, ogladalam rafe, dotykalam jamoczegos tam;) no i ogolnie bylo fajnie.

no i jeszcze bylam na takim targu wodnym na tzw. fish SPA :)gdzie rybki jadly mi naskorek z nog - nie marto - to nie jest oblesne tylko bardzo zdrowe.. poza tym mega przyjemne uczucie... lekko laskocze, potem masuje.. no super:)



teraz jestem w hotelu w campusie - campus wyglada super, wszystko podswietlone, wkolo boiska, sklep, kawiarnie (kawiarenki internetowej nie ma oczywiscie bo wszyscy maja komputerki) - jest budynkowy podzial na chlopcow i dziewczynki - a jak :) w pokoju jestem z jedna chinka i z jadna tajwanka. ogolnie tajlandczycy do organizacji maja podejscie takie same jak do wszystkiego innego - sabai sabai - znaczy dokladnie tyle co manana po hiszpansku;)

zdarzenia na zywo relacjonowala dla was korespondentka ewa

Jan 14, 2010

zawijam kiecę i lecę.

maj dirs..
bawcie się dobrze przy odsniezaniu posesji, noscie cieple majtki i smarujcie nosy tlustym kremem.. módlcie sie czasem do bozi o pomyslnosc dla wariatów i sledzcie uwaznie losy bohaterów mody na sukces zeby mi potem powiedziec kto z kim i dlaczego..

ja tymczasem lece. ktos musi ;)

PS: pamietajcie ze tesknie i zawsze przygarne jak przyjdzie wam ochota rzucic prace i inne takie.. hehe
PS2: moj plecak wazy 14 kilo + buty w podrecznym (niby zadziwiajaco malo, ale juz mnie bola plecy od noszenia:\)

Jan 13, 2010

poważne gg-owe rozmowy przed Ewy wylotem


Jak widać, rychły wyjazd Ewy nie wpływa pozytywnie na poziom naszych rozmów, które stają sie coraz bardziej absurdalne.. haha

Jan 12, 2010

groźne wirusy, straszne bakterie i złowrogie igły:D

Powyższy tytuł, nierzadko budzacy w czytelnikach grozę i przerażenie:D, oznacza, że poszłyśmy wczoraj zaszczepić się na wszystkie okropne chorubska czyhające na nas ukradkiem zza każdego rogu na drugich końcach świata:P
Podsumowując łącznie zaszczepione jesteśmy na:
-dur brzuszny
-wzw A
-wzw B
-żółtą febrę
-blonnicę
-tężec
-polio
a pokłuto nas w sumie w 6 różnych kończyn niezliczoną liczbę razy :P trzeba jednak przyznac, ze panie byly bardzo mile, takze polecamy na wolne wieczory (klucie sie, nie panie) :D

A co by nie było tak medycznie, Ewa dodaje, ze na nieszczęśliwą miłość zaszczepione nie jesteśmy, ot :)

Jan 8, 2010

6 days to go

No dobra - za 6 dni już mnie tutaj nie będzie. Trzeba chyba zacząć się stresować i zabrać się za porządkowanie – przynajmniej myśli.. Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia.. przede wszystkim trzeba się spakować (czytaj zmieścić w plecaku 35l z rzeczami na 4 msce), zaszczepić (właśnie się dowiedziałam, ze na wściekliznę mogę się zaszczepić dopiero jak mnie pogryzą gangi psów i kotów (TAAAK, opisując ulice Bangkoku użyto słowa GANGI psów) – no ale informację te musze jeszcze zweryfikować medycznie), spotkać z przyjaciółmi (coming today, tomorrow i pewnie jeszcze next week), zrobić zakupy, i inne takie…

No dobra – to jak już to sobie napisałam to zaczęłam się stresować. Nie ma to jak uplastycznić niebezpieczeństwo. Na szczęście już mam wizę (do marca w promocji za darmo;)) i bilety (tutaj promocji nie było :( )
a co mnie jeszcze wkurzyło – musiałam wczoraj zrobić przelew do Tajlandii – opłata za podróż na wyspę w pierwszy weekend (czyli już za tydzień lalalala). Za przelew zapłaciłam niemal tyle samo co za wycieczkę. A niby mamy tak rozwinięty światowy system finansowy.


PS.: dziś rozebrałam choinkę – tak żeby mieć pewność, że jej nie zastanę po powrocie;)