Mar 30, 2010

los Termales y Parque de Cafe

Mamy teraz tydzień wolny, tzw. Semana Santa, który znów postanowiłyśmy poświęcić na podróże małe i duże. W całej wyprawie miałyśmy dużo szczęścia, poczynając od tego, że zabrałyśmy się z 3 koleżankami naszej pani Seńory, z którą mieszkamy:D Było naprawdę zabawnie, bo 3 panie w wieku od 50 do 70 lat całą drogę śpiewały radośnie piosenki i zajadały się pokrojonym jabłuszkiem, którego nam się również dostało haha Panie bowiem też zmierzały do wód termalnych, które były naszym pierwszym celem:)
niestety trasę, którą pokonałyśmy w drodze powrotnej w 3 godziny, panie jechały 5,5......... nawet jak nikogo nie było na horyzoncie, pani prowadziła jakies 50 km/h, ale może lepiej w tę stronę niż odwrotnie.. ;) 
Anyway, dotarłyśmy na wieczór, więc następnego dnia rano, co by nie tracić czasu, poszłyśmy same do Termali (panie postanowiły najpierw zwiedzić miasteczko). Niestety, okazało się, że Termale są na odległość 6 km od hostelu:D Postanowiłyśmy dać radę i maszerowałyśmy 6km pod górę po szosie. Dla zwizualizowania Magda na trasie: 







Można było również wynająć konia, ale stwierdziłyśmy, że może nie będziemy ryzykować, z naszymi zdolnościami koń mógłby bowiem postanowić zmienić trasę;)

Dotarwszy (dotarwszy??) na miejsce, ukazał nam sie taki widok:
Woda była baaardzo ciepła i ponoć zdrowotna...... Spędziłyśmy tam 5 godzin, pod wodospad też się dało wejść, obok tego było miejscowe SPA, w którym zrobiłam sobie maseczkę z czekolady:D choć nie czuję, by jakość mojej cery jakoś znacznie się zmieniła;)

Po całym dniu padłyśmy ze zmęczenia, a następnego dnia rano udałyśmy się do Parku Kawy! Oczywiście nie miałyśmy żadnego planu jak to zrobić.. Na szczęście mąż właścicielki hotelu akurat wybierał się do miasta, więc zabrał nas ze sobą. Stamtąd musiałyśmy wziąć bus do jednej wsi, a stamtąd bus do innej wsi i wysiąść gdzieś po drodze, niestety plan nie wypalił, bo dojechałyśmy do jeszcze innej wsi, myśląc, że to Park Kawy haha Na szczęście tubylcy uświadomili nam, że to zupełnie nie tu i trzeba wziąć bus, więc wzięłyśmy bus i albo w końcu dotarłyśmy, albo trzeba było jeszcze jeden bus, nie pamiętam, w każdym razie zjeździłyśmy chyba wszystkie okoliczne wsie :D

Dotarłyśmy później niż chciałyśmy, więc Park zwiedziłyśmy trochę w biegu, ale było super! Pierwszy raz widziałam jak rośnie kawa i jak się ją robi:) 


Park był bardzo duży, ale nie mamy dużo zdjęć, bo już nie miałyśmy siły robić;)
Wracało się kolejką:D
Jak tylko obeszłyśmy Park, włącznie z obejrzeniem Show Orchideii i pokazu tańców ludowych wszystkich części kraju (super stroje, niestety nie można było robić zdjeć) rozpadało się na dobre. Na szczęście akurat jechał bus, który zabrał nas znów do jednej wsi, gdzie na szczęście udało nam się złapać bus do Cali i tutaj pan kierowca prowadził już po kolumbijsku, więc w 3 godziny byłyśmy w domu! 

Mar 24, 2010

wakacje :-)

Jako, że poniedziałek był świętem państwowym, zrobił się długi weekend i postanowiłyśmy z Magdą wykorzystać ten czas odpowiednio, czyli pojechać nad Pacyfik! Zabrałyśmy ze sobą kolegę, co by było weselej:)
Miejsce nazywa się Ladrilleros i jest to plaża na wyspie, na którą dociera się na motorówce, na której mieści się nawet 50 osób. Facet zasuwa tak szybko, że trzeba zamykać oczy i przed wiatrem i wodą, i z przerażenia:P W drodze powrotnej łódka obok nas prawie się przewróciła i cała nasza łódka zrobiła wielkie "Ooooo" ale skończylo się szczęśliwie. Ja już się wtedy nie bałam, bo na naszej motorówce siadł jeden silnik (na szczęście były dwa) więc nasze tempo przyprawiało raczej o mdłości niż o strach przed prędkością haha
Takie widoki były po drodze, były NIESAMOWITE!


Dodam, że żeby dostać się do owej motorówki trzeba było jechać 2/3 godz autobusem po takich górskich zakrętach, że myślałam, że nasza podróż skończy się na jakiejś skarpie:|
W każdym razie po autobusie i motorówce dalszą część trasy pokonać można na 2 sposoby: albo na traktorze (!) albo na motorze :D wykorzystaliśmy oba sposoby, po każdym w jedna stronę. Opcja z motorem jest strasznie fajna, koleś zabiera cię ze sobą z całym bagażem i zasuwa :) 
W każdym razie w końcu dotarliśmy do naszego hotelu:
Był fantastyczny!:) 2 baseny, hamaki, słońce, palmy i widok na ocean.... 
Ten dzień spędziliśmy zatem relaksacyjnie:) Następnego dnia czekała nas wycieczka do dżungli! Było jeszcze bardziej niewiarygodnie, prawie wszystkie rośliny widziałam pierwszy raz w życiu, nie mówiąc o zwierzętach..Popłynęlismy najpierw łódką z przewodnikiem: 
aż dotarlliśmy do tzw. La Barra, czyli plaży najbardziej egzotycznej, jaką widziałam (oczywiście dużo przede mną:) Aha, w międzyczasie woda w rzece obniżyła się na tyle, że musieliśmy zrezygnować z łódki i zasuwać na piechotę hehe to była najfajniejsza część:)

Po paru godzinach na owej plaży, gdzie autentycznie woda była cieplejsza niż powietrze, a było tak gorąco, że  aby się ochłodzić musiałam stać na piasku a nie w wodzie, popłynęliśmy znów łódką (na szczęście woda już przybrała:) do tzw. basenu naturalnego:
Lina na zdjęciu jest po to, żeby można było się wdrapać po wodospadzie, który widać w tyle, super!! :) 

Wieczorem natrafiliśmy na ognisko na plaży, i popijając drink z kokosa delektowaliśmy się widokiem na ocean haha (ładnie piszę, prawda?)
Następnego dnia niestety byłyśmy z magdą tak spalone słońcem, że nie możemy się ruszać a dziś w pracy wszyscy zamiast Hola pytali się na wstępie co mi się stało i czemu wyglądam jak krewetka. :|| 
Nie wrzucam zdjęcia, co by nie straszyć:P 
smarujemy się czym się da, ale jestem tak czerwona, jak rzadko.. mądry Polak po szkodzie;)
Ale najgorszy był powrót, bo pomijając fakt, że ledwo się ruszaliśmy, i tym, że podróż zepsutą motorówką się przeciągała, to potem bus zamiast 2 godz jechał 5, 5!!! Był straszny korek i okropnie lało! szczerze mówiąc byłam pewna, że nie dotrzemy przy takiej ulewie, takich górskich zakrętach i stylu jazdy kolumbijczyków..... Dotarliśmy do domu zmasakrowani, ale było warto:)

Mar 20, 2010

ucze polskiego:)

i jestem z tego bardzo dumna, bo koleżanka prawie potrafi napisać już coś ze słyszenia:)


Mar 19, 2010

i co ja robie tu, uu uu, co ty tutaj robisz uu uu

Dostalo mi sie, ze wypisuje jakies straszne rzeczy, wiec teraz bedzie bardziej normalnie:)
Jako ze ciagle sie ktos pyta, co ja tu wlasciwie robie, postanowilam sprostowac wszelkie niejasnosci. Otoz  jestem tu na praktykach zagranicznych zorganizowanych za posrednicwem AIESECu. Wygladalo to tak, ze ja kontaktowalam sie z AIESECiem w Cali, oni z moim uniwerkiem, na ktorym pracuje i wszystko jest zalatwione przez nich.
Przechodzac do konretow, pracuje w departamencie socjologii, a w praktyce w piwnicy, mam swoj maly boxik, tuz obok biura AIESECu, co uniemozliwia mi prace bo ciagle ktos u mnie przesiaduje:) Na przeciwko w tejze samej piwnicy siedzi jeszcze 2 kolegow, ktorzy pracuja w innym departamencie, wiec generalnie zawsze mamy tu wesolo:) nawet pomimo mojego nowego tiku nerwowego polegajacego na wypatrujaniu karaluchow pod nogami;)
Sam uniwerek w ogole jest super, jest sliczny, zadbany, w miare nowy, z basenami, miejscem do roznych performance (co pare dni jakis zespol daje tu koncert w czasie lunchu) i kilkoma miejscami, gdzie mozna zjesc albo kupic swieze owoce i soki... zeby takie uniwerki byly w polsce....
Wracajac do mnie, moja praca na razie to rozwoj badania programow socjologii w krajach Amerki Pd. Socjologia jest tu bardzo nowa jako dyscyplina i moim zadaniem jest porownywanie programow, celow, kadry, samych programow.. itd. I proponowanie zmian, co by bylo lepiej. Dla przykladu, w calej Kolumbii jest tylko 14 uniwerkow, na kt mozna studiowac socjologie. W Cali sa tylko 2, tyle samo ile w calej Boliwii!! Tutaj socjologia w ogole jest kierunkiem, ktory ma zmieniac swiat, zmieniac system i proponowac nowe rozwiazania (nie jak u nas;)
Kolejna rzecza ktora bede robic jest udzial w projekcie badania miast rowniez w Ameryce Pd. Projekt dopiero sie zaczyna i jeszcze trudno mi powiedziec, na czym bedzie polegal i co ja bede robic, okaze sie wiecej we wtorek. W kazdym razie powstala taka grupa 5 osob, w tym moi szefowie, i bedziemy dyskutowac co z tym zrobic;)
Poza tym jade z wydzialem socjologii na wycieczke w kwietniu na 4 dni, beda poznawac historie jakiegos miasteczka z sojologicznego punktu widzenia. Niestety 2 dni to sama podroz, bo 12 h autokaerm.. Ogolnie oni sa zainteresowani tym, jakie sa roznice w socjologii europejskiej i pd-amer. Tak wiec robie za reprezentantke socjologii europejskiej, jakkolwiek duza odpowiedzialnosc by to nie byla hehe
Jeden profesor poprosil mnie tez o pomoc w jednych zajeciach o przejsciach systemowych w europie, co akurat moze byc ciekawe.
W skrocie tak to wyglada, aha dodam ze oni maja tu zwyczaj nazywania wszystkich per "profe", wiec mowcie mi profe marta;)

oczywiscie nie zawsze pisze notki na blogu w pracy..:)

Mar 16, 2010

tak dla podkręcenia emocji

Dziś poza tym, że miałam kryzys zmęczenia (w końcu ile można żyć na samej energii słonecznej, bez snu:), to usłyszałam kilka fajnych historii. Z rana kolega w pracy powitał mnie wiadomością, że jego sekretarkę rano napadli z nożem, żeby oddała wszystko co ma, co też posłusznie uczyniła. Po powrocie do domu, nasza "siostra"  opowiadała z kolei, że dziś u nich w pracy chciało kogoś zabić, ale na szczęście się nie udało, tylko ktoś został ranny (również nożem). Ale to dlatego, że 15tego zwykle jest tu dzień wypłat i chciano zabrać kasę. Ponoć to nie jest norma, tak dla uspokojenia:) A na dobranoc informacja, że w Kolumbii jest teraz duże zagrożenie trzęsieniem ziemi... Na pytanie co zrobić jak się pojawi, a dodam, że mieszkamy na 7 piętrze, dostałam odpowiedź, że mamy się modlić.
Ale tak naprawdę to ponoć nie jest normą, i to wszystko zdarza się rzadko i w gorszych dzielnicach! Tak dla uspokojenia co bardziej znerwicowanych czytelników, także spoko:)
dobranoc:-)

Mar 15, 2010

:/

http://www.elcolombiano.com/BancoConocimiento/F/frustran_atentado_explosivo_en_cali/frustran_atentado_explosivo_en_cali.asp?CodSeccion=185

Tu mieszkam

No i co by wzbudzić waszą zazdrość, moje mieszkanie i widok z tegoż:)

Wyprawa:)

Dla tych co nie mają facebooka, wrzucam kilka zdjęć z wypadu nad wodospad w buszu :)





Ewa, jak robisz, żeby te zdjęcia układały się jakoś po ludzku obok siebie a nie każde gdzie ma ochotę? ;)

Mar 13, 2010

Niebezpieczna Kolumbia :D

Cóż za dramatyczny tytuł..
Możliwe, że za jakiś czas będę bardziej ogarnięta w temacie, ale to co słyszałam do tej pory już zasługuje na notkę:)
Okazuje się, że jednak jest tu całkiem niebezpiecznie. Głównie jeśli chodzi o kradzieże i oszustwa. Kradną tu ponoć na potęgę, głównie komórki.. Naszemu koledze, z którym mieszkamy ukradli 2 dni temu, rozmawiał na ulicy i koleś na motorze mu wyrwał z ręki. Wszyscy nam mówią, żeby nie wyjmować w ogóle komórek w miejscach publicznych, tylko rozmawiać w centrach handlowych, czy na uniwerku.. Ja tam zawsze trzymam kom w kieszeni, na wszelki wypadek jakby mi wyrwali torebkę, żeby było jak dzwonić po pomoc:D
Taxówki najlepiej zamawiać przez telefon, bo taka złapana na ulicy zawsze nas oszuka, a mnie to już na pewno, jako że jestem nie stąd. Raz wracałyśmy taxówką z kolegą, który kazał sie taxiarzowi zatrzymać pare domów dalej, a jak się spytałam dlaczego to powiedział, że był przypadek że jemu koledze taxiarz obrabował dom parę dni po tym jak go odwiózł, i on od tamtego czasu nie podjeżdza pod dom.. czad:D
Poza tym nigdy nie wolno nam wychodzić samym jak jest już ciemno, tutaj dziewczyny nigdy nie idą same na imprezę! Zawsze ktoś po nie podjeżdża, tak jak po nas.. Z drugiej strony jest to całkiem wygodne, ale trudno się przyzwyczaić, nie przebiję sobie sama autobusem nigdy, jeśli chcę to tylko taxówką..
Zdaje się , że nikogo już nie dziwi zastraszanie rewolwerem. W moim otoczeniu kilka osób mi już opowiedziało, jak ich napadnięto z rewolwerem, żeby oddawali kasę i komórki.. Ich to już nie dziwi,a ja robię wielkie oczy i ciągle trudno w to uwierzyć.
Co do niebezpieczeństwa, to jeszcze warto wspomnieć, że WSZYSCY jeżdżą tu po pijaku! Jechałam z kolegą, który  w prawej ręce trzymał piwo, a lewą prowadził haha Poza tym wszyscy jeżdżą jak formuła 1, więc w połączeniu z alkoholem dla mnie to jest sport ekstremalny, ja bym się tu nie odważyła prowadzić samochodu...  Tak też wracają z imprez, samochodem. Zero stresu;)
W ogóle wszyscy: w rodzinie, na uniwerku, z aiesecu, wszyscy mówią nam żeby bardzo uważać, więc uważamy.. Jeszcze nic nam się nie stało póki co;) ale myśle nad zmianą komórki na jakiś badziew, bo pewnie prędzej czy później tą mi ukradną:|
Z braku zdjęć, wrzucam zdjęcie miasta, tak co by było kolorowo:)

Uniwerek Magdy

Nie mam zdjęć mojego uniwerku, ale tutaj wszystkie są dość podobne, wrzucam zdjęcia z jej uniwerku, który jest zdecydowanie większy. Mój jest najmniejszy i najdroższy za to :)

A na koniec zdjęcie moje i Magdy w windzie w domu, po całym wykańczającym tygodniu:)

operacje plastyczne

Miało być o czymś innym, ale właśnie przy śniadaniu przed chwilą pojawił sie temat operacji plastycznych... Co innego słyszeć z daleka i się z tego śmiać, a co innego usłyszeć z 1 ręki i to zobaczyć.. Okazuje się, że jeśli chodzi o kobiety, to właściwie wszystkie są po co najmniej jednej operacji plastycznej! Nasza "siostra" miała co prawda tylko odsysanie tłuszczu, ale większość dziewczyn z aiesecu jest po operacji biustu i nosa!! Faktycznie jak mi to powiedzieli, to zdałam sobie sprawę, że biusty dziewczyn tutaj są niewiarygodne haha znaczy wielkie takie, ale aż do przesady! Wcale to nie jest ładne! Chodzą dziewczyny z mała dupą i biustem, zza którego nie widać nóg! :P  Andzi (siostra) mówi, że dzieczynki w wieku 13, 14 lat mają już silikony. Ale co najlepsze.. oni się tutaj tym chwalą!!! Ponoć typowy temat rozmowy na imprezie, to kto sobie co zrobił , za ile i u jakiego lekarza. Ten kraj zadziwia mnie każdego dnia..... Mieszka teraz z nami na weeknd dziewczyna z Peru i ona mówi, że u nich też to jest popularne, ale każdy udaje, że tego nie ma. A tutaj odwrotnie, wszyscy się tym chwalą.. Niesamowite, co?:)
Mi jeden kolega też się pochwalił, że ma zrobiony nos, zrobiłam mu zdjęcie, ale że adres bloga jest szeroko znany, nie wrzucę go tu hehe

mieszkanie, jedzenie i zwierzęta ;)

Holaaa!

Czasu było mało do tej pory, więc dopiero tera piszę:)
Jest tyle rzeczy do opisania, że nawet nie wiem od czego zacząć właściwie.. No to może tak kategoriami hehe
Mieszkam z rodziną: pan seńor domu, pani seńora domu, córka 26 lat i syn 23 lata, i Magda:) Rodzinka jest bardzo miła, a najważniejsze, żę są bardzo pomocni. Mieszkanie jest na 7 piętrze, mamy genialny widok z okna, a konkretnie z okna Magdy:) jutro rano zrobię zdjecie, to wrzuce:)
na razie macie kartke jaka wywiesili w dzien kobiet przy wejsciu do budynku:


Ja i Magda mamy oddzielne pokoje, a cała rodzinka mieszka w 1 pokoju.. mają swoją łazienkę, my swoją, i syn mieszka tak jakby w oddzielonej części salonu.. Ewidentnie potrzebują pieniędzy, bo płacimy im wcale nie mało.. Ale seńora robi nam codziennie śniadania (wliczone w cene:) co jest bardzo wygodne, bo czeka na stole, zanim wyjdziemy z domu:) chociaz trzeba przyznać, że codziennie jest mniej wiecej to samo hehe czyli arepa z jajkiem i suchary z serkiem arepa to taki ich specjal, taki placek, calkiem smaczne. Chleba tu sie raczej nie je. Aha i sok zawsze świeży :) Wode jak w Hiszpanii pije sie z kranu.
Co do rodziny jeszcze to tutaj miasto dzieli się na takie strefy, od 1 do 6, 1 oznacza, że nawet policja boi się tam wchodzić, a 6 to najlepsze dzielnice, tam też gdzie są nasze uniwerki. My mieszkamy w 4 z tego co wiem, i w ogóle pan domu chyba był kimś ważnym kiedyś, w każdym razie rodzinka jest z tych lepszych.

W ogole jak juz o jedzeniu mowa, tu wszystko co się je, jest zupelnie inne! Ja nie wiem co to jest połowa rzeczy i trudno się nawet domyślić z czego to jest zrobione;) nie mówiąc o owocach, których różnorodność jest przeogromna!!! Są przepyszne i sprzedawane na każdym rogu! Pani z nożykiem obiera takie na szybko i jesz:) Raz spróbowałyśmy czegoś (nie pomne nazwy), co sprzedwali z solą i miodem! Było obrzydliwe haha

Jadłyśmy też mango z solą, cytryną i cynamonem - równie obrzydliwe:P Oczywiście samo mango pyszne..



Na uniwerkach sprzedają sałatki owocowe, owoce maczane w czekoladzie, suszone, w paski, w kółka hehe.. wszystko:)
za kilka złotych masz kubek pysznej sałatki owocowej, aha i świeże wyciskane soki, z których najbardziej przypadł nam do gustu tzw. jugo de lulo, czyli sok z lulo :D zielone takie. trudno mi jeszcze spamiętać nazwy wszystkich owoców, bo jest ich strasznie dużo:)
Aha i wszędzie dają banany! Są wszedzie naokoło, do obiadu, do deseru, smażone, pieczone, z szynką, z serem, opiekane.. Banan forever.


Wracając do mieszkania, normą tu jest że nie istnieje coś takiego jak ciepła woda. Tak więc zimne prysznice wieczorem i z rana jak najbardziej ;) poza tym nie mają śmietników w domu, chyba przez ewentualne robaki:P ponoć wczoraj mieliśmy szczura w domu haha ja tam na szczescie nie widziałam, ale poza tym jest
naprawdę super mieszkanie i czysto i wszystko jest, włącznie z 3 telewizorami, każdy w jednym pokoju, ale jeszcze nawet nie miałam czasu go włączyć właściwie.. no i internet jest.
No i najważniejsze, tu wszędzie są baseny (oczywiscie nikt nie slyszal o krytym) tak więc tuż przy wejściu do budynku jest basen, do ktorego raz chciałysmy wejsc, ale woda była zimna;)
Poza tym wszędzie są bramy i portierzy, którzy otwierają bramę i zapisują kto wchodzi, kto wychodzi.. Ale to w oddzielnym temacie o niebezpieczeństwach, bo to długi watek.. Ale generalnie tak, jest dość niebezpiecznie, porównując do warunków europejskich..

Dobra, to jeszcze na koniec tego odcinka o zwierzetach hehe
ano jeden z kolegow na przyklad ma w meiszkaniu żółwie, na które trzeba uważać, żeby ich nie zdeptać:

Z innych zwierząt przedwczoraj przemnkął mi pod nogami wielki karaluch w mojej pracy. Ale tu trzeba dodać, że moje biuro , a raczej box, mieści się niemal w piwnicy jak ja to nazywam hehe
Po tym niemiłym incydencie dostałam jednak tiku nerwowego i teraz co chwila patrzę pod nogi, czy tam nie łazi.. :/

idę spac, bo jutro pierwszy raz od poniedziałku 2 tyg temu się wyspie! A przynajmniej taki jest plan:)
Hasta la vista!

Mar 2, 2010

LECĘĘĘĘ!

Lecęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęę ! :D