Apr 26, 2010

Chiva

W piątek AIESEC zorganizował imprezę w Chivie! Chiva to taki mknący przez miasto kolorowy autobus, w którym mieści się jakies 50 osób:) W środku się tańczy, pije i świetnie się bawi, przy podejrzanym wzroku przechodniów:) Ponoć kiedyś zakazano picia alkoholu w środku, bo niejeden widz dostał po głowie, ale popularność Chivy na tyle spadła, że alkohol w środku wrócił do łask.
Przy każdym zakręcie zaczyna sie jeszcze bardziej kręcić w głowie, ale niewątpliwie jest wesoło:)
chiva z zewnątrz:
chiva w środku:
chyba pierwsze i jedyne zdjęcie wszystkich praktykantek w Cali (8 niewiast nas jest:) 

Apr 18, 2010

Popayan

Z opóźnieniem, ale muszę opisać wam wycieczkę do Popayanu, choć właściwie chodzi o samą podróż autobusem, bo samo miasteczko, chociaż ładne, to nic specjalnego.
Po pierwsze autobus do Popayanu łapie się bowiem na środku skrzyżowania, na wysepce, w pełnym błocie pod drzewem. To są busy nielegalne i zawsze facet z drzwi krzyczy gdzie jedzie, czyli drze się "popayan, popayan, popayaaaaan" . Oczywiście nie ma żadnych ograniczeń, ile osób zmieści się w takim busie, więc przez pierwszą godzinę jechałyśmy z Magdą na stojąco przygniecione tłumem Kolumbijczyków;) Nam nikt miejsca nie ustąpił, ale jak Ania z Benkiem jechali takim samym busem dzień wcześniej, facet nadzorujący kazał dwóm paniom wstać i ustąpić im miejsca!!!!!! Tylko dlatego, że są z Europy, czad nie? Benek (ponoć;) jednak ustąpił pani miejsca, ale sam fakt był dość zaskakujący. Co ciekawsze, panie wstały bez szemrania i żadnego zdziwienia.. 
Na szczęście po pierwszej godzinie, sporo osób wysiadło i miałyśmy miejsce. I tutaj zaczęło się najlepsze, bo najpierw wsiadł pan z wielkim odtwarzaczem płyt CD i zaczął nam zachwalać jakieś opowiadania audio, puszczając w międzyczasie jakąś historię z odtwarzacza. Można bylo sobie płytkę zakupić, czego niestety nie zrobiłam, ale sporo osób tak:)
Potem natomiast wsiadł pan z wielką sztuczną szczęką haha i zaczął opowiadać, jak należy myć zęby, miał ze sobą cały folder popsutych zębów, ku przestrodze.











Nawijał tak ze 20 min conajmniej. Celem było bowiem sprzedanie całego zestawu do mycia zębów, a przede wszystkim białego proszku o różnych smakach, który ponoć wybiela zęby hehe Cała akcja wydała mi się na tyle absurdalna, że postanowiłam zakupić owy zestaw:D Pan cały czas zwracał uwagę, że płaci się jedynie za proszek, resztę daje w prezencie hehe 
Nie jesteśmy pewne, czy owy proszek to nie jakaś podejrzana substancja, do tej pory nie miałam odwagi tego użyć, Magda twierdzi, że mi zęby powypadają hehe
Wniosek jednak jest taki, że w autobusach międzymiastowych kupić można WSZYSTKO, od owoców, słodyczy i mięsa grillowanego, które wpychają przez okna, poprzez płyty z opowiadaniami i szczoteczki do zębów, bardzo praktycznie:)
W drodze powrotnej sprzedawali nam jakieś badziewne naszyjniki, ale już się nikt nie skusił;)
Jednak robiło się coraz bardziej tłoczno, a my siedzieliśmy w ostatnim rzędzie, tam gdzie jest 5 siedzeń razem. I niestety nagle wsiadł pan z wielką KURĄ. hahaa Niestety jedyne miejsce było obok mnie! Jak zobaczyłam nagle zbliżającego sie do mnie pana z wielką kurą, byłam w niezłym szoku, co niestety objawiło sie tym, że zaczęłam sie histerycznie śmiać haha Tak naprawdę chyba nigdy w życiu nie widziałam kury z tak bliska, a co dopiero siedzieć obok takiej i nie móc nigdzie uciec :P 
Przykleiłam się do Magdy jak mogłam i nie patrzyłam w tamta stronę haha Niestety kura nie była spokojna i miała ochotę sobie polatać! Myślałam, że tam zejdę, albo na zawał serca, albo ze śmiechu haha Pan widząc, że nie możemy przestać się śmiać z owej kury, zaczął mi ja podsuwać pod nos, myśląc że to fajne! Musiałam mieć kurę na oku, więc do końca podróży nie zasnęłam ani na minutę ..... :P Magda natomiast zasłaniała zasłonki, co by kura myślała, że jest w kurniku i siedziala cicho hahahaha a ja przestraszyłam się, jak panu nagle spadła parasolka (postanowił bowiem pisać 1 ręką smsa, w drugiej trzymając kurę!!!), bo myślałam, że kura zniosła jajko hahahahahahahha
Na szczęście dotarliśmy bez problemu, choć moje nerwy były na wyczerpaniu haha
Dla zwizualizowania - kura i moja torebka w roli głównej:

Apr 11, 2010

ignorancja naszej rodziny

Dziś pani seńora oglądała wiadomości w telewizji.. Akurat rozmawiałyśmy, więc jak pojawiła się wiadomość o Polsce, zaczęłam oglądać. Wiedziałam już co się stało, ale byłam ciekawa, jak to przedstawią w kolumbijskich wiadomościach... Niestety ta próba okazała się nieudana, bo pani co chwilę coś gadała, i tak jak zawsze naprawdę jej słucham, bo ja miła dziewczynka jestem, to tym razem naprawdę chciałam posłuchać wiadomości i dawałam jej do zrozumienia, że to dla nas ważne i niech poczeka chwilę. Mówiłam, żeby popatrzyła, że to nasz prezydent, jak pokazywali stare zdjęcia. Ale babka NIC, swoje. Aż chyba jej się znudziło, bo w którymś momencie podniosła głos i powiedziała stanowczo MARTA! żeby zwrócić moją uwagę na to co mówi. A mówiła o cenach hostelu w takim miasteczku niedaleko. Wkurzyłam się i prawie jej nie słuchając poszłam do pokoju, bo akurat skończyli mówić. Nie wiem, czy ja źle rozumiem, ale dla mnie jej zachowanie było po prostu szczytem ignorancji. Nie oczekuję od niej, że się przejmie wiadomością, ale żeby chociaż uszanowała to, że JA się przejmuje. Generalnie nasza rodzina nie za bardzo się przejęła całą sytuacją, nie zadając ani jednego pytania o cokolwiek, choćby o to, czy mamy jakieś informacje od naszych rodzin, czy jak to wygląda w Polsce.. NIC.
Ale np dziś jedząc na mieście, kilka pań siedzących stolik dalej złożyło nam kondolencje słysząc, że rozmawiamy po polsku!
Miałyśmy dziś przykład różnych wrażliwości i empatii w Kolumbii. Szkoda, że ludzie, z którymi mieszkamy wydają się zainteresowani przede wszystkim własnym nosem..

Apr 5, 2010

lago Calima vel. jezioro Calima

Co by udowodnić, że moja siostra naprawdę się tu zjawiła, trochę zdjęć z wycieczki nad największe sztuczne jezioro w Kolumbii (ma 70km kw.) Jak zwykle mieliśmy trochę problemów z dotarciem tam, bowiem moja organizacja wyprawy okazała się nie do końca skuteczna, jako że na 2 samochody, jakimi dysponowaliśmy, zjawiło się nas 16 osób.. :D
Tak więc w 4 osoby oczywiście jechaliśmy autobusem haha (a dokładniej: taxowką, busem i samochodem-vel.taxówką..) Jak zwykle jednak udało nam się w końcu dotrzeć:) Oto dowody:


Nad jeziorem nie byłoby zbyt ciekawie, co trzeba przyznać, gdyby nie... banan!:D
Było extra:D 
                                       

Jedliśmy af kors tradycyjne kolumbijskie jedzenie, czyli sancocho (zupa podobna do rosołu, ale z platanami w środku) i ryż z mięsem i frijoles (fasolka):

Jedyną stratą wyjazdu był mój sandał:(  Musieliśmy bowiem przeprawiać się przez jakieś dziwne tereny, na których mój sandał poległ w walce.

Miasteczko, o które zahaczyliśmy wracając było typowo kolumbijskie!
Zwróćcie uwagę na przeładowany autobus i babcię grającą w uliczną grę: rzuca się monetami tak, aby moneta wylądowała nie na krańcach szkiełek, a w środku - wtedy wygrywa się sumę, jaka jest napisana na danym szkiełku. Jak się okazało jest to zadanie niemal niemożliwe, a monety bardzo szybko trafiają do kieszeni właścicieli gry:)

Apr 2, 2010

samochód

Ostatnio miałam przyjemność prawie przejechać się takim cudem:D
Prawie, bo niestety autko tym razem o dziwo nie odpaliło, pchaliśmy go przez kilka przecznic, ale jednak nie dał za wygraną hehe Samochód ma ponad 40 lat, nie ma szyb, siedzenia ruszają się na wszystkie strony i wszystko w środku jest powyrywane haha
Kolega jednak uparcie twierdzi, że tylko ten jeden raz nie odpalił i że jest fantatyczny :D

:)))

A z newsów dziś przylatuje do mnie Ania z Benkiem!! Dla niezorientowanych to moja siostra ze swoim chłopakiem:)

wieś