Z opóźnieniem, ale muszę opisać wam wycieczkę do Popayanu, choć właściwie chodzi o samą podróż autobusem, bo samo miasteczko, chociaż ładne, to nic specjalnego.
Po pierwsze autobus do Popayanu łapie się bowiem na środku skrzyżowania, na wysepce, w pełnym błocie pod drzewem. To są busy nielegalne i zawsze facet z drzwi krzyczy gdzie jedzie, czyli drze się "popayan, popayan, popayaaaaan" . Oczywiście nie ma żadnych ograniczeń, ile osób zmieści się w takim busie, więc przez pierwszą godzinę jechałyśmy z Magdą na stojąco przygniecione tłumem Kolumbijczyków;) Nam nikt miejsca nie ustąpił, ale jak Ania z Benkiem jechali takim samym busem dzień wcześniej, facet nadzorujący kazał dwóm paniom wstać i ustąpić im miejsca!!!!!! Tylko dlatego, że są z Europy, czad nie? Benek (ponoć;) jednak ustąpił pani miejsca, ale sam fakt był dość zaskakujący. Co ciekawsze, panie wstały bez szemrania i żadnego zdziwienia..
Na szczęście po pierwszej godzinie, sporo osób wysiadło i miałyśmy miejsce. I tutaj zaczęło się najlepsze, bo najpierw wsiadł pan z wielkim odtwarzaczem płyt CD i zaczął nam zachwalać jakieś opowiadania audio, puszczając w międzyczasie jakąś historię z odtwarzacza. Można bylo sobie płytkę zakupić, czego niestety nie zrobiłam, ale sporo osób tak:)
Potem natomiast wsiadł pan z wielką sztuczną szczęką haha i zaczął opowiadać, jak należy myć zęby, miał ze sobą cały folder popsutych zębów, ku przestrodze.
Nawijał tak ze 20 min conajmniej. Celem było bowiem sprzedanie całego zestawu do mycia zębów, a przede wszystkim białego proszku o różnych smakach, który ponoć wybiela zęby hehe Cała akcja wydała mi się na tyle absurdalna, że postanowiłam zakupić owy zestaw:D Pan cały czas zwracał uwagę, że płaci się jedynie za proszek, resztę daje w prezencie hehe
Nie jesteśmy pewne, czy owy proszek to nie jakaś podejrzana substancja, do tej pory nie miałam odwagi tego użyć, Magda twierdzi, że mi zęby powypadają hehe
Wniosek jednak jest taki, że w autobusach międzymiastowych kupić można WSZYSTKO, od owoców, słodyczy i mięsa grillowanego, które wpychają przez okna, poprzez płyty z opowiadaniami i szczoteczki do zębów, bardzo praktycznie:)
W drodze powrotnej sprzedawali nam jakieś badziewne naszyjniki, ale już się nikt nie skusił;)
Jednak robiło się coraz bardziej tłoczno, a my siedzieliśmy w ostatnim rzędzie, tam gdzie jest 5 siedzeń razem. I niestety nagle wsiadł pan z wielką KURĄ. hahaa Niestety jedyne miejsce było obok mnie! Jak zobaczyłam nagle zbliżającego sie do mnie pana z wielką kurą, byłam w niezłym szoku, co niestety objawiło sie tym, że zaczęłam sie histerycznie śmiać haha Tak naprawdę chyba nigdy w życiu nie widziałam kury z tak bliska, a co dopiero siedzieć obok takiej i nie móc nigdzie uciec :P
Przykleiłam się do Magdy jak mogłam i nie patrzyłam w tamta stronę haha Niestety kura nie była spokojna i miała ochotę sobie polatać! Myślałam, że tam zejdę, albo na zawał serca, albo ze śmiechu haha Pan widząc, że nie możemy przestać się śmiać z owej kury, zaczął mi ja podsuwać pod nos, myśląc że to fajne! Musiałam mieć kurę na oku, więc do końca podróży nie zasnęłam ani na minutę ..... :P Magda natomiast zasłaniała zasłonki, co by kura myślała, że jest w kurniku i siedziala cicho hahahaha a ja przestraszyłam się, jak panu nagle spadła parasolka (postanowił bowiem pisać 1 ręką smsa, w drugiej trzymając kurę!!!), bo myślałam, że kura zniosła jajko hahahahahahahha
Na szczęście dotarliśmy bez problemu, choć moje nerwy były na wyczerpaniu haha
Dla zwizualizowania - kura i moja torebka w roli głównej: