Jun 26, 2010

strefa chroniona

Od kilku dni, właściwie od początku tego tygodnia, stoją pod naszym domem policjanci. Czasem dwóch, czasem trzech, a czasem czterech. Stoją na ulicy, a dokładnie przy wyjściu z naszego zamkniętego osiedla (dodam, że nasza ulica jest jedną z mniejszych, osiedlowych).
Pytanie brzmi: czy to znak, że mam się bać mniej, czy więcej?? :D 

Jun 25, 2010

Co ludzie robią na światłach:)

W Kolumbii na światłach na ulicy robi się mnóstwo rzeczy. Z tych, które widziałam, warto wymienić:
- mycie okien
- sprzedaż owoców wszelkiego typu, orzeszków, chipsów, słodyczy i wielu innych świństw 
- rozdawanie ulotek lub gazet
- żonglowanie przedmiotami
- żonglowanie kijkami z ogniem
- udawanie robota
- robienie piramidy ludzkiej
- akrobacje cyrkowe, włącznie z rzucaniem małym chłopcem na wysokość kilku metrów
- przebranie za klowna
- wyciąganie białego królika z pudełka
- taniec ze szmacianą lalką wielkości człowieka!
Generalnie czas, jaki samochody stoją na światłach, wykorzystuje się tu bardzo produktywnie:)

Jun 21, 2010

motory!!!!!!!

Możecie nie wierzyć, ale w Kolumbii na motorach NIE WOLNO wozić mężczyzn z tyłu na siedzeniu pasażera!!! Nigdy nie może jechać 2 mężczyzn na motorze, a kobieta może wozić z tyłu tylko kobietę.
Co więcej, w dniu wyborów (tak jak dziś) nie wolno wozić nikogo z tyłu!!
Dlaczego?? BO właśnie mężczyźni siedzący z tyłu strzelają do ludzi z pistoletów, a w dniu wyborów zakłada się, że nawet kobiety na tylnim siedzeniu motoru mogą stanowić zagrożenie...
Niezłe, co?

Jun 20, 2010

wybory

Taka ciekawostka polityczna, że dziś są wybory prezydenckie nie tylko w Polsce, ale i tutaj:) Taki zbieg okoliczności. W związku z tym oczywiście znów jest "ley seca", czyli "suche prawo", co oznacza, że nie wolno sprzedawać, kupować ani pić alkoholu przez cały weeknd od piątku do niedzieli, względy bezpieczeństwa..

Jun 19, 2010

Metro-autobusy: El Mio

Poza normalnymi busikami, samochodami, taxowkami, busami, chivami i niezliczonymi innymi środkami lokomocji, w Cali sa tzw. Mio, czyli metro-autobusy. Generalnie jest to autobus, różnica polega na tym, że nie jeździ on normalnie po ulicach jak wszystko inne. Mio ma wyznaczone pasy, ale nie jak w Polsce, że wszyscy nimi jeżdżą, tylko to są takie zamknięte pasy, oddzielone murkiem i tylko dla Mio.Wygląda to mniej więcej tak:
Mio nie mają przystanków na ulicy jak w Polsce, a jedynie na wyznaczonych stacjach. Na taką stację wchodzi się jednak tak jak do naszego metra, czyli przez bramki, które otwierają się jak się przyłoży kartę magnetyczną. Wszystkie takie stacje są zamknięte z każdej strony i oszklone. Mają rozsuwane drzwi, które otwierają się tylko jak podjeżdża autobus. Najpierw autobus otwiera swoje drzwi i wtedy otwierają się też te od stacji. Wygląda to mniej więcej tak:
 
Istnieją 2 typy takich metro-autobusów: niebieskie i zielone. Niebieskie są duże i jeżdżą po głównych ulicach i zatrzymują się przede wszystkim na takich stacjach, a zielone służą do dowożenia ludzi po osiedlach. 
Mio zielone to takie małe busiki, które zatrzymują się już normalnie na przystankach na ulicy, jak u nas, natomiast bramki mają już w środku! Także nikt bez biletu nie wsiądzie;) Wygląda to tak:
I tak opłata za 1 przejazd Mio zawiera w sobie 1 przejazd Mio niebieskim i 2 przejazdy Mio zielonym. 

Mio w Kolumbii jest wynalazkiem dość nowym i ma dopiero parę lat. Tym bardziej cieszę się, że trafiłam już na tę zmodernizowaną epokę, bo szczerze mówiąc ich busami normalnymi to i bym się bała jeździć i nigdy nie wiadomo co gdzie jedzie, bo plan jazdy głównie jest krzyczany z drzwi autobusu:D. 

Jun 16, 2010

San Cipriano

Pojechali my w ten weekend do San Cipriano - czyli do miasteczka, które leży nad rzeką. Ale ale, wcale nie było to zwykłe miasteczko ze zwykłą rzeką!;) Znaczy właściwie było, ale to czym się tam dostaje i co się tam robi, już nie:) 
Ostatni odcinek trasy, aby dostać się do miasteczka i rzeki pokonuje się bowiem na tzw. brujitas, co trudno opisać, a wygląda to tak: 
Z grubsza jest to motor przymocowany do zbitych desek, jak tratwa, które szusują po szynach. Nie mam pojęcia jak to działa, że owe pojazdy nie spadają, co pewnie niejaki Tomasz będzie umiał wyjaśnić;) 
Tak czy inaczej, taką brujitą jedzie się jakieś 10 minut. To, co mnie najpierw zdziwiło, to że nie ma żadnych zabezpieczeń, siedzi się na ławeczce i jak spadniesz to twoja sprawa haha
Co mnie potem najbardziej zdziwiło to to, że szyny są dwukierunkowe. Oznacza to, że brujitas jeżdżą i w jedną i w drugą stronę, z tym, że jak jadą w jedną to już nie jadą w drugą haha Zwykle brujitas jeżdżą po kilka, i jak takie dwie grupy spotkają się z naprzeciwka, liczy się gdzie jest ich mniej i te brujitas muszą zejść z szyn, ustąpić miejsca tamtym i potem wdrapują się z powrotem;) Doprawy sprytnie pomyślane. 
Kolejna rzecz: teraz już nie ma niebezpieczeństwa pociągu, ale jeszcze rok czy 2 lata temu, jeździł tędy pociąg (turystyczny) i wtedy trzeba było być czujnym i pędem zdejmować brujitę i usuwać się z drogi! haha 
Tak, były wypadki, ludzie łamali ręce i nogi, czad :P
No dobrze, dojechali my owymi pojazdami do wsi wreszcie! Dużo turystów z nami było, widzieliśmy Amerykanów z włosami blond, co było nielada wydarzeniem ;) Od razu człowiek się raźniej czuje, w Cali bowiem obcokrajowców widuję tylko na lekcjach salsy od czasu do czasu. 
Wracając do San Cipriano, celem naszej wyprawy była owa rzeka! Po rzece bowiem spływa się na takich kołach:
                                    
Rzeka jest dość długa i można wybrać z jakiego miejsca chce się spływać. My oczywiście wybraliśmy najwyższy punkt, co by nie tracić żadnych wrażeń haha
Nie wiem czy tego żałuję, ale jak dla mnie to był zdecydowanie sport ekstremalny!! Rzeka miała naprawdę mega silny nurt, a do tego pełno było w niej kamieni i skał, a po bokach  pełno drzew, korzeni i różnych innych przeszkód. Do tego od czasu do czasu były albo małe wodospady, albo wiry, w które wpadaliśmy i nie mogliśmy wyjść, bo nas obracało. Raz zgubiłam koło, które poleciało daleko przede mnie, na szczęście zatrzymalo się dalej. Raz wpadłam pod wodę, która mnie zabrała i myślałam, że roztrzaskam się o skały haha
Ale poza tym mieliśmy dużo śmiechu i jak momentami rzeka nie gnała, to było całkiem przyjemnie:) 
Nie da się ukryć, że kiedy dotarliśmy do końca, poczułam lekką ulgę:) i satysfakcję, że wszyscy wyszli żywi haha (choć z obrażeniami na ciele:P)
Co jakiś czas na "trasie" były małe plaże, na jednej ludzie wspinali się po lianie pod góre i skakali z drzewa. W innym miejscu z kolei przyczepiono długa linę do drzewa i ludzie huśtali się na niej i skakali z niej do wody. Generalnie miejsce jest super i dostarcza dużo emocji! 

Niestety nie mamy żadnych zdjęć z rzeki, bowiem byłyby pewne problemy z zabraniem aparatu z nami, musicie uwierzyć mi na słowo, że było właśnie tak jak piszę! No, dla uspokojenia czytelników - nie było aż tak dramatycznie:)
Wracając dowiedzieliśmy się, że w owej rzece można znaleźć złoto i widzieliśmy ludzi z siteczkami.. Na końcu wsi był natomiast skup złota. Ponoć ciągle można je tam znaleźć......
I ot, wzieli my autobus i do domu;)
Dodam tylko, że to był w ogóle mój najbardziej emocjonujący weeknd w Cali, w sobotę bowiem zostałam pozbawiona telefonu komórkowego w sposób trochę bardziej dramatyczny, no, ale mowi sie trudno. 

Jun 11, 2010

Dzien jak (nie) co dzieñ

Jako, ze wygralam tenisowki (tak tak, hura:D), musialam sie po nie przejechac na prawie drugi koniec miasta. Chcialam to zalatwic w ciagu przerwy na lunch (zawsze mamy 2 godziny), co by szybko i sprawnie wrocic do pracy z tenisowkami..
Niestety zamiast o 14, wrocilam o 15:30 wsciekla i wykoñczona. A to dlatego, ze na uniwerku publicznym znow byly tzw. papabombas, o ktorych juz wczesniej chyba pisalam, ale sie powtorze: to sa bomby, ktore studenci pilnie konstruuja z ziemniakow z ladunkiem wybuchowym w srodku i rzucaja na ulice, a ktore moga nawet zabic. Na uniwerku publicznym papabombas zdarzaja sie raz na jakis czas i nikogo to nie dziwi. Lepiej wtedy nie zblizac sie do uniwerku, a autobusy jezdza dookola. Policja z zewnatrz (nie maja wstepu do srodka) robi co moze, tj. np. leje strumieniami wody, albo nawet nie wiem co, bo chyba niewiele moze:/ A studenci rzucaja papabombas zza bramy, od wewnatrz na ulice. Zwykle ma to podloze polityczne, bowiem uniwerek publiczny jest uznawany za najbardziej rewolucyjny, gdzie studenci nie boja sie mowic, co widza i co mysla, co czasem konczy sie tez niestety dla nich tragicznie.
Wracajac do watku, droga po tenisowki okazala sie trafic w najgorszy moment. Autobusy jezdzili raz na ruski rok, jak juz jakis przyjechal, to sie szpilki nie dalo wcisnac, a do tego upal byl niesamowity. Jak przejezdzalam obok tego uniwerku, to widzialam zza okna mega kleby dymu na pol ulicy i policjantow (a moze zandarmow?), w kazdym razie opatuloncych jak zolwie ninja, calych zakamuflowanych i biegnacych w strone uniwerku. Ja nie slyszalam, ale kolega, ktory byl tam blisko akurat, mowil, ze slyszal strzaly. Ponoc tak "goraco" na Univalle juz dawno nie bylo.
Potem, w drodze powrotnej autobus juz jechal super dookola, oczywicie jak juz sie jakis znalazl po pol godzinie czekania.. Tak czy inaczej wrocilam na uniwerek wykonczona, no ale z tenisowkami! :P
Dla uspokojenia, jak juz wracalam do domu wszystko bylo w normie:)

Jun 8, 2010

Ostatni dzień długiego weekndu - ZOO !

Z braku funduszy na większe podróże, zostałyśmy w ten długi weekend w Cali. W sobotę byliśmy na jednym festiwalu nie wiadomo czego, znaczy jakiejś muzyki, ale nie było prawie nikogo, a zamiast muzyki głównie zwiedzaliśmy miejski bazar (zdjęcia 2 posty niżej), w niedzielę byłyśmy w parku wodnym w Cali a dziś w Zoo!
Zoo jest bardzo ładne, choć nie za duże, ale ma śliczne papugi, i żaby i węże i bardzo dużo małp i żółwii hehe
Niestety mój aparat siadł przy niedźwiedziach, więc zdjęć najładniejszych papug nie mam, ale niewątpliwie jeszcze tam wrócę, zapewne z moją rodzinką (co wy na to rodzinko?)

Jun 7, 2010

sprostowanie

Uczulona uwagami co poniektórych, niniejszym sprostowuje, że post "wciągamy" był żartem sytuacyjnym i tak naprawdę nie wciągamy, bo my grzeczne dziewczynki jesteśmy haha

park wodny :)


Jun 4, 2010

wciagamy! :P

...bo życie jest ciężkie a my jesteśmy.. w Kolumbii! :D