May 1, 2010

sklepy

Dzis bedzie mala kolumbijska refklesja dot. sklepow. Jako ze przez pierwszy miesiac nie mialam zadnych pieniedzy i nie kupowalam sobie praktycznie nic, poza obiadami na uczelni haha wiec ostatnio poza supermarketem, postanowilam wstapic rowniez do paru sklepow z ciuchami :) Roznica kulturowa, ktora irytuje mnie tutaj szczegolnie to fakt, iz w kazdym sklepie pani, ew. pan sprzedawca sledzi kazdy twoj ruch! Tyle, ze nie tak jak w Polsce, ze pani spoglada od czasu do czasu. Tutaj pani chodzi za toba krok w krok i patrzy ci na rece, co chwila pytajac do tego czego szukasz i co potrzebujesz. Jest to dosc meczace, choc tez zabawne, jak ostatnio chcialam sprawdzic w jednym sklepie do jakiego momentu pani bedzie za mna chodzic i zaczelam chodzic po sklepie dookola kilka razy hahah pani jednak zorientowala sie w ktoryms momencie, ze chyba nie ma sensu i odpuscila :P
Druga dziwna rzecz to, ze czesto jak juz sie cos kupuje, to prosza przy kasie o numer twojego dowodu! Do konca nie wiem jaki jest w tym sens..  Zdaja sie tez miec problem, jak mowie ze nie znam numeru i jestem turystka;)
Mozna przy tej okazj powiedziec rowniez, ze tutejsza moda jest o tyle dziwna, ze przy nieustannym upale (choc teraz pada, ale jest goraco ciagle), wszyscy studenci bez wyjatku chodza w dlugich dzinsach a niektorzy zakladaja nawet kurtki! Przy 30, no, moze nawet 26 stopniach... W miejsach wakacyjnych natomiast dziwna rzecza sa siatki (takie jak rybackie), ktore nosza na sobie kobiety... wrzuce zdjecie jak zrobie:)
Wlasciwie to tyle refleksji o sklepach, moge dodac, ze ciuchy sa tu drogie, jedzenie w supermarketach jest drogie i jedyne co sie oplaca, to jesc na miescie niezdrowe hamburgery i hot dogi z sosem ananasowym. Tutaj bowiem wszedzie sprzedaja hamburgery, hot dogi i arepy roznych rodzajow, no i owoce. Tak wiec po udanych zakupach mozna se zjesc takie cos. I ot, tak wyglada wyjscie na zakupy na miasto. :)

2 comments:

  1. Żadnego komenta? To sie wychylę :) (increible ze w poscie o SKLEPACH, heh)

    Strasznie irytujące to łażenie sprzedawców. U nas tez sie zdarza i meczy. Moze jak tak jest na co dzien to da sie przyzwyczaic. A powiedz mi czy tamte supermarkety wygladaja tak jak nasze czy pol sklepu to owoce? ;) I po ile tam sa rzeczy skoro uznalas ze drogie? I ostatnie pytanie, co tam jest najbardziej popularna forma sprzedazy (galeria handlowa, butik, stragan, ulica, pasaz czy jeszcze co innego?)

    Pozdrowienia ze wschodniej polkuli
    Krzysiek :)


    p.s.
    A maja tam ptasie mleczko i takie w tubce? BO jak maja to moze przyjade ;)

    ReplyDelete
  2. Hej:)
    fakt, ze duzo jest owocow, ale nie ze pol sklepu hehe podobnie jak u nas, tyle ze tu nie sa importowane :)
    co do form sprzedazy, to glownie supermarkety. Przynajmniej w tej dzielnicy co mieszkamy i mieszkalysmy, wlasciwie nie ma malych sklepikow, zawsze trzeba maszerowac do takiego Carrefoura albo innych podobnych.
    W centrum jest wiecej malych sklepikow, ale to daleko i nie po drodze:)

    hehe ptasiego mleczka nie widzialam:) ale maja cos na ksztalt mleczka w tubce, jest mega slodkei i pyszne :D przyjezdzaj!

    a co do cen to nie pamietam teraz, ale w weeknd ide na zakupy, to moge spisac przykladowe ceny;)

    ReplyDelete