Sep 7, 2010

Wróciłam.

No to jestem.. Od wczoraj w nocy. Pewnie jeszcze dam kilka notek a propos rzeczywistości kolumbijskiej jak mi się będzie przypominać. Na razie kilka refleksji dotyczącej rzeczywistości europejskiej (przede wszyskim portugalskiej, gdzie spędziłam ostatni tydzień) w porównaniu z tą kolumbijską. Czułam się bowiem jakbym przyleciała z jakiegoś innego świata i wiele rzeczy, które są dla nas naturalne wydały mi się w jakimś sensie niesamowite z mojej nowej perspektywy.
Jedną z pierwszych rzeczy, która mnie uderzyła była na przykład.... prędkość, z jaką ludzie się poruszają! haha Stojąc rano w metrze w Lizbonie nie mogłam uwierzyć, że naprawdę można tak szybko chodzić, do tego zupełnie nie ogladając się na boki, tylko biec tłumnie, faktycznie jak takie barany haha Mówią, że ja w Kolumbii też szybko chodziłam, ale nie wiem czy bym dorównała Portugalczykom;)
Kolejna rzecz to komfot jazdy autobusem! Jechać parę godzin czymś co nie trzęsie na wszystkie strony, a do tego jest cichutkie i przyjemne - po pół roku w Kolumbii, to naprawdę coś!! Nie mówiąc o pasach i prywatnej klimatyzacji nad każdym siedzeniem w takim autobusie.
Coś, co mogło się dla mnie źle skończyć natomiast, to fakt, że ludzie tu stosują się do świateł! W kolumbii rzadko kiedy kogoś to interesuje, się przechodzi jak nie ma samochodów, czy to na pasach, czy nie. W Europie ludzie się rzeczywiście patrzą na światła i nierzadko stosują, muszę to sobie zapamiętać od nowa hehe
Co jeszcze.. drzewa iglaste! dopiero jak je znów zobaczyłam, uświadomiłam sobie, że tam ich nie ma:)
Niemili ludzie... to już w Portugalii na dworcu autobusowym.. W Polsce natomiast już na lotnisku uderzyło mnie wpychanie się ludzi do kolejki, już zapomniałam jak to w Polsce bywa;)
Poza tym brak policji czy żandarmów z bronią na każdym rogu - człowiek czuje się jakoś tak spokojniej wiedząc, że nie są potrzebni:)
Śpiąc we własnym łóżku dziś uświadomiłam sobie natomiast, że spanie pod grubą pościelą jest całkiem fajne, nie mówiąc już o ciepłej kąpieli i myciu rąk w ciepłej wodzie! Podejrzewam, że moje ubrania również to odczują wyprane pierwszy raz od pół roku w ciepłej wodzie! :D Zmywanie naczyń też musi być zdecydowanie bardziej skuteczne...
Z innych rzeczy, opowiadałam tam jak w Święta trzymamy czasem większe garnki na balkonie, bo sie nie mieszczą w lodówce. Taki śmiech, jaki nastał, spowodował, że też zaczęło to dla mnie być absurdalne, że jest tak okropnie zimno, że trzymamy jedzenie za oknem hehe
Tak, klimat to zdecydowanie największe rozczarowanie :((

No to adios! Idę sobie przypomnieć, jak to jest nosić coś z dłuższym rękawem i inne buty niż sandały........

Aug 26, 2010

last days

A mi zostały ostatnie 3 kolumbijskie dni. Wylatuję w niedzielę.. Zakupilam juz większość prezentów (które niestety ograniczają się do rzeczy lżejszych niż powietrze ze względów logistycznych, wybaczcie;) Dziś mam pożegnalną obiadokolację z moimi szefami i ludźmi z pracy. W piątek ostatnia impreza pożegnalna. Dziś po południu wylatuje Magda. Jakoś tak się smutno zrobiło i pusto tak a do tego jakoś nerwowo:/ A do tego jeszcze zaraz ma przyjść właścicielka mieszkania, która się ciągle czegoś czepia i chce więcej kasy dostać pff Nie ma letko moi drodzy :P
Na szczęście udało się zlokalizować kolegę, który miał wagę, wiec dziś się okaże ile rzeczy będę musiała tu zostawić "do następnego razu" :)

garaże w domu

Ciekawa rzecz, że są w Kolumbii domy, w których garaże są w środku! Tuż obok salonu. Wygląda to tak:

tu samochód wjeżdża, normalnie przez drzwi wejściowe:)
i parkuje, oddzielony ścianką od salonu
W naszych warunkach klimatycznych to chyba mało realne.... 

Aug 23, 2010

uprzejmość w autobusach

Fakt ten zasługuje na notkę, bowiem w Polsce takie zwyczaje to rzadkość.

Po pierwsze, w Cali w autobusach MIO nie ma przyklejonych naklejek, ze miejsce jest dla osób niepełnosprawnych, starszych lub kobiet w ciąży. Siedzenia te są natomiast innego koloru: wszystkie inne są szare, a te niebieskie. Co najdziwniejsze, bardzo często nikt nie siada na tych siedzeniach, nawet jeśli sporo osób stoi! Są jak gorące krzesła, a jeśli już ktoś usiądzie, natychmiast jak wchodzi ktoś starszy, dana osoba ustępuje miejsca.
Co więcej, wiele razy (!) spotkałam się z tym, że ludzie wołali starsze osoby, które stały trochę dalej po to, aby usiadły na tych miejscach, nawet jeśli ktoś na nich siedział, co się wiązało z wyrzuceniem owej osoby z miejsca, która btw zawsze ustępowała bez szemrania.

Inna rzecz, która też zdarza się dość często i nikogo nie dziwi, to fakt, iż osoby siedzące często proponują, że potrzymają cięższe rzeczy osobom stojącym. Dziś pani zaproponowała, że potrzyma innej pani siatkę, innym razem pan wziął od pani torbę z rzeczami.. Tutaj liczy się też zaufanie, ale wydaje się, że nikt nie ma z tym problemu i ludzie tak sobie pomagają.
Bardzo mi sie to wszystko podoba!

ps. Zdjęcie dla przyciągnięcia uwagi czytelnika haha
btw łatwo poznać z jakiego filmu:)

Aug 19, 2010

ułatwienia i utrudnienia życia w Kolumbii by marta

Wolne myśli, które przychodzą mi do głowy co jakiś czas nt. tego, jak inaczej jest tutaj, i w tym pozytywnym sensie i negatywnym.

To, co pozytywne, to:
- klimat! Cały rok temp nie schodzi poniżej 25 stopni, a jedynymi nieprzyjemnościami jest deszcz w zimę.
- owoce!! które można spotkać na każdym rogu, bardzo tanie, różnorodne i cały rok! I które sprzedają już gotowe do zjedzenia, czyli pokrojone, z wykałaczką do zjedzenia i w kubeczku.
- zawsze pan portier na osiedlu, który wpuszcza i wypuszcza z osiedla i w związku z tym całkowite bezpieczeństwo w domu.
- możliwość (tańszego niż z własnej komórki) dzwonienia z ulicy zawsze i wszędzie jak nie masz pieniędzy na karcie albo siadła ci bateria
- możliwość zamówienia dosłownie wszystkiego przez telefon!! Bez dodatkowych opłat!
- możliwość zakupu u portiera w budynku napojów.
- możliwość zamówienia u portiera hamburgerów, hotdogów i masorek (kukurydza), które sprzedają pod domem, które pan/i przyniesie nam do domu.
- tanie taxówki w niezliczonych ilościach, którymi porusza się bardzo łatwo przez miasto.
- bardzo mili i pomocni ludzie (ta część, co nie napada i nie kradnie:P)
- na każdej stacji MIO (autobusy-metro) stoją tzw. pomocnicy, którzy odpowiedzą na wszystkie pytania co gdzie jedzie.
- baseny w każdym budynku lub osiedlu!!
- w supermarkecie zawsze pakują rzeczy do siatek, bez dodatkowej opłaty.
- super nowoczesne uniwersytety (choć drogie;)
- manicure, pedicure, fryzjer - jak za darmo
- jedzenie szybkie na mieście - bardzo tanie
- pan złota rączka na każdym osiedlu / w budynku, którego woła się poprzez portiera i który natychmiast przychodzi naprawić co się zepsuło.
- to, że pranie cały rok schnie w 2 godziny
- wyluzowany stosunek do życia większości kolumbijczyków:)
- spanie pod samym prześcieradłem cały rok

Te gorsze strony to :
- przede wszystkim brak poczucia bezpieczeństwa na ulicach!
- częste napady z nożem albo pistoletem celem twojego telefonu, pieniędzy albo samochodu:|
- to, ze caly rok robi się ciemno o tej samej wczesnej porze, ok. 18:15
- to, że w kinie nie można samemu pójść i usiąść na swoim miejscu, tylko jest pan , który patrzy na twoje miejsce, i pani, która lata i cie zaprowadza na owe miejsce. W związku z czym, żeby wejsc na sale jest długa kolejka, jak dla debili haha
- kluby otwarte są zwykle tylko do 1 w nocy, w weekndy zas do 3 (względy bezpieczeństwa)
- częsty hiszpański dubbing na filmach, zamiast napisów
- drogie ciuchy i jedzenie w supermarkecie
- brak pociągów i drogie samoloty;)
- bardzo swobodne kolumbijskie podejście do relacji damsko-męskich, czyli częste zdrady, które nikogo nie dziwią
- zmywanie naczyń zimną wodą
- mycie się zimną wodą ( chyba że sie zainstaluje ogrzewacz, jak my)
- pranie zimną wodą;)
- mrówki i male jaszczurki w mieszkaniu, a w domach karaluchy :D
- niepunktualność co poniektórych, choć nie wszystkich
- obecność różnych dziwnych typków na ulicy, zwykle brudnych, w podartych ubraniach, wąchających klej itp.

Powrót

Ponownie oficjalnie oświadczam, że po naprawde wielu trudach w znalezieniu odpowiedniego (i nie kosmicznie drogiego) biletu do Warszawy, tenże również już jest i tak oto jestem z powrotem w Warszawie w poniedziałek 6 września.

Aug 11, 2010

No to wracam

Oficjalnie oświadczam, że mam już zakupiony bilet powrotny do Europy. 29 sierpnia lecę Cali - Madryt, wtedy zrobi się już 30 sierpnia i lecę do Lizbony, gdzie będę pare dni. Brakuje mi jeszcze biletów po Europie, żeby to wszystko zrealizować, ale mam zamiar zakupić je jutro. Także tego, przesądzone.....

Aug 8, 2010

minutos

Zdaje się, że nie opisałam jeszcze tzw. minutos!
Minutos, czyli minuty sprzedaje się tu bowiem na każdym rogu, jak nie częściej. Zwykle stoi pan albo pani z wielkim napisem MINUTOS, ma ze sobą 3 telefony i w zależności do jakiego operatora się chce dodzwonić, takiego telefonu używamy i dzwonimy. W Kolumbii jest bowiem 3 operatorów komórkowych. Czasem telefon jest przyczepiony łancuchem, żeby nie ukraść, czasem nie. Jak skończymy rozmawiać, pan albo pani patrzy ile gadaliśmy i płacimy odpowiednio. :) Jest to bardzo sprytny wynalazek, bowiem w Kolumbii dzwonienie od jednego operatura do drugiego jest relatywnie drogie. Taki pan albo pani natomiast mają wykupiony jakiś abonament, albo nie wiem co, i u nich jest zdecydowanie taniej. Nawet dzwonienie do tego samego operatora jest tansze z ulicy wlasnie, niz z wlasnej komorki. Jest to zdecydowanie bardzo popularne i dlatego też wszyscy jak tylko mogą używają minutos na ulicy, co czasem ma też swoje wady bo nigdy nie wiadomo kto dzwoni, bo za każdym razem pojawia nam się inny numer;)

Urodziny

Zwyczaj kolumbijski nakazuje rozbić jajko na głowie jubilata w dniu jego urodzin - zwyczaj bardzo mi sie podoba i myślę, że powinniśmy go rozpowszechnić:)

Jul 29, 2010

marta na youtubie :P

Wahalam sie, czy upublicznic ten filmik, ale stweirdzilam, ze tylko w 40% gadam bzdury haha wiec prosze skupic sie na pozostalych 60% :P
To jest wywiad, ktory zrobili ze mna na uniwerku, jako ze to istne zjawisko, ze Polka przyleciala pracowac na uniwerku w Cali:)
Co prawda widnieje pod tytulem "estudiante", co jest nieprawda juz od stycznia, ale mowi sie trudno:)

Entrevista con una polaca, czyli Marta w Kolumbii :)

Jul 16, 2010

W Kolumbii najtaniej jest byc piekna;)

Bylam 2 razy u fryzjera, zaplacilamm 8 000 pesos (12 zlotych) za samo strzyzenie i 15 000 pesos (ok 22 zl) za strzyzenie z wysuszeniem i czesaniem.
Manicure natomiast kosztuje od 2 000 (3 zl) za rece, i 3 000 (4,5 zl) za stopy do ok 10 000 za oba (15 zl).
Zyc nie umierac :D
Jeszcze sie nie orientowalam w operacjach biustu, ale wszystko przede mna!

Jul 15, 2010

DESZCZ!

Ostatno mialam miec spotkanie w pracy w jedna dziewczyna, z ktora spotykam sie dosc regularnie. Jednak nie moglam uwierzyc wlasnym oczom, kiedy w dniu, w ktorym sie znow umowilysmy, dostalam od niej rano maila, w ktorym napisala, ze mnie przeprasza, ale nie bedzie mogla przyjsc, bo... pada deszcz i nie moze wyjsc z domu. :D  ha haaaaaaa
Ciekawe, czy jak w Polsce napisze komus w pracy, ze nie moge przyjsc bo pada deszcz, to mi to uwzglednia ;)

Jul 14, 2010

Na lotnisku

Myslalam, ze nic mnie juz nie zdziwi, i ze, gdzie jak gdzie, ale ze w Kolumbii na lotnisku dbaja o bezpieczeñstwo jak nigdzie indziej, ale jednak sie przeliczylam:P
Tak mi sie bowiem przypomnialao, ze jak lecielismy do Bogoty i Cartegeny wszyscy przeszlismy przez wszystkie bramki z butelkami napojow w rekach haha pomimo tego, ze wszedzie widnialy plaktaty, jak na kazdym lotnisku na swiecie, ze nie wolno wnosic wiecej napojow do samolotu, to nikt nam nic nie powiedzial w zadnym miescie, z ktorego wylatywalismy.
Extra kraj :)

Jul 10, 2010

obcy!!

Moja rodzina pojechała wczoraj sama do Termali (te same, w których ja byłam w marcu:). Poza tym, że podróż trwała więcej, niż to zakładaliśmy, to w drodze powrotnej kierowca samochodu, który miał ich zabrać, specjalnie zabrał ze sobą żonę i córkę, żeby zobaczyły cudzoziemców!! haha
Dziewczynka ponoć całą drogę nie odrywała od nich wzroku i mówiła, że specjalnie przyjechała ich zobaczyć haha
Nie ma to jak czuć się wyjątkowym:P

Cartagena

Bogota

Na ulicach wszystko i nic, włącznie ze sprzedażą mrówek do jedzenia!

głowy kogutów do jedzenia!!!
                        
Bogota
kolumbijskie słodycze, bardzo słodkie:)

Jul 8, 2010

wybory

Przy okazji, bedac w Bogocie, zaglosowalismy w wyborach :D
Fajna mapka przedstawia nasze glosy tak:
http://prezydent2010.pkw.gov.pl/PZT/PL/WYN/W/0Z.htm

A konkretna liczba glosow w krajach Aerkyki Pd, w tym Kolumbii:
http://www.tierralatina.pl/2010/07/wyborcze-preferencje-latynoamerykanskiej-polonii/

Wakacje

Co by nie bylo, ze zniknelismy na tydzien, oswiadczam, ze byslismy na  2 dni w Bogocie z cala familia i Magda a potem 3 dni w Cartagenie na polnocy Kolumbii! Mamy ok. 1567 zdjec, w zwiazku  z czym, wstepna segregacja nastapi dzis lub jutro i wtedy ukaza sie na blogu :)
Na razie moge powiedziec, ze Bogota mi sie nie podobala, bo bylo zimno i brudno, a poza tym krecilo sie duzo dziwnych typow:P Byly oczywiscie ladniejsze miejsca, ale ogolne wrazenie nie jest nadmiernie pozytywne, byc moze przez pogode i fatalny hostel, w jakim mielismy watpliwa przyjemnosc spedzic 2 noce;)
Cartagena natomiast nam sie bardzo podobala! Starowka byla bardzo ladna, byla plaza, bylo slonce i basen na dachu hotelu:) Pojechalimy tez na Islas Rosario, 27 wysp na Morzu Karaibskim, gdzie tez nurkowalismy!
Ale o tym w nastepnym odcinku, jak beda zdjecia.
Adios! :D

Jul 3, 2010

rodzinka!

Jako, że część rodziny domaga się wzmianki o sobie, oficjalnie oświadczam, że dolecieli cali i zdrowi:D
Na dowód kilka zdjęć:

Jun 26, 2010

strefa chroniona

Od kilku dni, właściwie od początku tego tygodnia, stoją pod naszym domem policjanci. Czasem dwóch, czasem trzech, a czasem czterech. Stoją na ulicy, a dokładnie przy wyjściu z naszego zamkniętego osiedla (dodam, że nasza ulica jest jedną z mniejszych, osiedlowych).
Pytanie brzmi: czy to znak, że mam się bać mniej, czy więcej?? :D 

Jun 25, 2010

Co ludzie robią na światłach:)

W Kolumbii na światłach na ulicy robi się mnóstwo rzeczy. Z tych, które widziałam, warto wymienić:
- mycie okien
- sprzedaż owoców wszelkiego typu, orzeszków, chipsów, słodyczy i wielu innych świństw 
- rozdawanie ulotek lub gazet
- żonglowanie przedmiotami
- żonglowanie kijkami z ogniem
- udawanie robota
- robienie piramidy ludzkiej
- akrobacje cyrkowe, włącznie z rzucaniem małym chłopcem na wysokość kilku metrów
- przebranie za klowna
- wyciąganie białego królika z pudełka
- taniec ze szmacianą lalką wielkości człowieka!
Generalnie czas, jaki samochody stoją na światłach, wykorzystuje się tu bardzo produktywnie:)

Jun 21, 2010

motory!!!!!!!

Możecie nie wierzyć, ale w Kolumbii na motorach NIE WOLNO wozić mężczyzn z tyłu na siedzeniu pasażera!!! Nigdy nie może jechać 2 mężczyzn na motorze, a kobieta może wozić z tyłu tylko kobietę.
Co więcej, w dniu wyborów (tak jak dziś) nie wolno wozić nikogo z tyłu!!
Dlaczego?? BO właśnie mężczyźni siedzący z tyłu strzelają do ludzi z pistoletów, a w dniu wyborów zakłada się, że nawet kobiety na tylnim siedzeniu motoru mogą stanowić zagrożenie...
Niezłe, co?

Jun 20, 2010

wybory

Taka ciekawostka polityczna, że dziś są wybory prezydenckie nie tylko w Polsce, ale i tutaj:) Taki zbieg okoliczności. W związku z tym oczywiście znów jest "ley seca", czyli "suche prawo", co oznacza, że nie wolno sprzedawać, kupować ani pić alkoholu przez cały weeknd od piątku do niedzieli, względy bezpieczeństwa..

Jun 19, 2010

Metro-autobusy: El Mio

Poza normalnymi busikami, samochodami, taxowkami, busami, chivami i niezliczonymi innymi środkami lokomocji, w Cali sa tzw. Mio, czyli metro-autobusy. Generalnie jest to autobus, różnica polega na tym, że nie jeździ on normalnie po ulicach jak wszystko inne. Mio ma wyznaczone pasy, ale nie jak w Polsce, że wszyscy nimi jeżdżą, tylko to są takie zamknięte pasy, oddzielone murkiem i tylko dla Mio.Wygląda to mniej więcej tak:
Mio nie mają przystanków na ulicy jak w Polsce, a jedynie na wyznaczonych stacjach. Na taką stację wchodzi się jednak tak jak do naszego metra, czyli przez bramki, które otwierają się jak się przyłoży kartę magnetyczną. Wszystkie takie stacje są zamknięte z każdej strony i oszklone. Mają rozsuwane drzwi, które otwierają się tylko jak podjeżdża autobus. Najpierw autobus otwiera swoje drzwi i wtedy otwierają się też te od stacji. Wygląda to mniej więcej tak:
 
Istnieją 2 typy takich metro-autobusów: niebieskie i zielone. Niebieskie są duże i jeżdżą po głównych ulicach i zatrzymują się przede wszystkim na takich stacjach, a zielone służą do dowożenia ludzi po osiedlach. 
Mio zielone to takie małe busiki, które zatrzymują się już normalnie na przystankach na ulicy, jak u nas, natomiast bramki mają już w środku! Także nikt bez biletu nie wsiądzie;) Wygląda to tak:
I tak opłata za 1 przejazd Mio zawiera w sobie 1 przejazd Mio niebieskim i 2 przejazdy Mio zielonym. 

Mio w Kolumbii jest wynalazkiem dość nowym i ma dopiero parę lat. Tym bardziej cieszę się, że trafiłam już na tę zmodernizowaną epokę, bo szczerze mówiąc ich busami normalnymi to i bym się bała jeździć i nigdy nie wiadomo co gdzie jedzie, bo plan jazdy głównie jest krzyczany z drzwi autobusu:D. 

Jun 16, 2010

San Cipriano

Pojechali my w ten weekend do San Cipriano - czyli do miasteczka, które leży nad rzeką. Ale ale, wcale nie było to zwykłe miasteczko ze zwykłą rzeką!;) Znaczy właściwie było, ale to czym się tam dostaje i co się tam robi, już nie:) 
Ostatni odcinek trasy, aby dostać się do miasteczka i rzeki pokonuje się bowiem na tzw. brujitas, co trudno opisać, a wygląda to tak: 
Z grubsza jest to motor przymocowany do zbitych desek, jak tratwa, które szusują po szynach. Nie mam pojęcia jak to działa, że owe pojazdy nie spadają, co pewnie niejaki Tomasz będzie umiał wyjaśnić;) 
Tak czy inaczej, taką brujitą jedzie się jakieś 10 minut. To, co mnie najpierw zdziwiło, to że nie ma żadnych zabezpieczeń, siedzi się na ławeczce i jak spadniesz to twoja sprawa haha
Co mnie potem najbardziej zdziwiło to to, że szyny są dwukierunkowe. Oznacza to, że brujitas jeżdżą i w jedną i w drugą stronę, z tym, że jak jadą w jedną to już nie jadą w drugą haha Zwykle brujitas jeżdżą po kilka, i jak takie dwie grupy spotkają się z naprzeciwka, liczy się gdzie jest ich mniej i te brujitas muszą zejść z szyn, ustąpić miejsca tamtym i potem wdrapują się z powrotem;) Doprawy sprytnie pomyślane. 
Kolejna rzecz: teraz już nie ma niebezpieczeństwa pociągu, ale jeszcze rok czy 2 lata temu, jeździł tędy pociąg (turystyczny) i wtedy trzeba było być czujnym i pędem zdejmować brujitę i usuwać się z drogi! haha 
Tak, były wypadki, ludzie łamali ręce i nogi, czad :P
No dobrze, dojechali my owymi pojazdami do wsi wreszcie! Dużo turystów z nami było, widzieliśmy Amerykanów z włosami blond, co było nielada wydarzeniem ;) Od razu człowiek się raźniej czuje, w Cali bowiem obcokrajowców widuję tylko na lekcjach salsy od czasu do czasu. 
Wracając do San Cipriano, celem naszej wyprawy była owa rzeka! Po rzece bowiem spływa się na takich kołach:
                                    
Rzeka jest dość długa i można wybrać z jakiego miejsca chce się spływać. My oczywiście wybraliśmy najwyższy punkt, co by nie tracić żadnych wrażeń haha
Nie wiem czy tego żałuję, ale jak dla mnie to był zdecydowanie sport ekstremalny!! Rzeka miała naprawdę mega silny nurt, a do tego pełno było w niej kamieni i skał, a po bokach  pełno drzew, korzeni i różnych innych przeszkód. Do tego od czasu do czasu były albo małe wodospady, albo wiry, w które wpadaliśmy i nie mogliśmy wyjść, bo nas obracało. Raz zgubiłam koło, które poleciało daleko przede mnie, na szczęście zatrzymalo się dalej. Raz wpadłam pod wodę, która mnie zabrała i myślałam, że roztrzaskam się o skały haha
Ale poza tym mieliśmy dużo śmiechu i jak momentami rzeka nie gnała, to było całkiem przyjemnie:) 
Nie da się ukryć, że kiedy dotarliśmy do końca, poczułam lekką ulgę:) i satysfakcję, że wszyscy wyszli żywi haha (choć z obrażeniami na ciele:P)
Co jakiś czas na "trasie" były małe plaże, na jednej ludzie wspinali się po lianie pod góre i skakali z drzewa. W innym miejscu z kolei przyczepiono długa linę do drzewa i ludzie huśtali się na niej i skakali z niej do wody. Generalnie miejsce jest super i dostarcza dużo emocji! 

Niestety nie mamy żadnych zdjęć z rzeki, bowiem byłyby pewne problemy z zabraniem aparatu z nami, musicie uwierzyć mi na słowo, że było właśnie tak jak piszę! No, dla uspokojenia czytelników - nie było aż tak dramatycznie:)
Wracając dowiedzieliśmy się, że w owej rzece można znaleźć złoto i widzieliśmy ludzi z siteczkami.. Na końcu wsi był natomiast skup złota. Ponoć ciągle można je tam znaleźć......
I ot, wzieli my autobus i do domu;)
Dodam tylko, że to był w ogóle mój najbardziej emocjonujący weeknd w Cali, w sobotę bowiem zostałam pozbawiona telefonu komórkowego w sposób trochę bardziej dramatyczny, no, ale mowi sie trudno. 

Jun 11, 2010

Dzien jak (nie) co dzieñ

Jako, ze wygralam tenisowki (tak tak, hura:D), musialam sie po nie przejechac na prawie drugi koniec miasta. Chcialam to zalatwic w ciagu przerwy na lunch (zawsze mamy 2 godziny), co by szybko i sprawnie wrocic do pracy z tenisowkami..
Niestety zamiast o 14, wrocilam o 15:30 wsciekla i wykoñczona. A to dlatego, ze na uniwerku publicznym znow byly tzw. papabombas, o ktorych juz wczesniej chyba pisalam, ale sie powtorze: to sa bomby, ktore studenci pilnie konstruuja z ziemniakow z ladunkiem wybuchowym w srodku i rzucaja na ulice, a ktore moga nawet zabic. Na uniwerku publicznym papabombas zdarzaja sie raz na jakis czas i nikogo to nie dziwi. Lepiej wtedy nie zblizac sie do uniwerku, a autobusy jezdza dookola. Policja z zewnatrz (nie maja wstepu do srodka) robi co moze, tj. np. leje strumieniami wody, albo nawet nie wiem co, bo chyba niewiele moze:/ A studenci rzucaja papabombas zza bramy, od wewnatrz na ulice. Zwykle ma to podloze polityczne, bowiem uniwerek publiczny jest uznawany za najbardziej rewolucyjny, gdzie studenci nie boja sie mowic, co widza i co mysla, co czasem konczy sie tez niestety dla nich tragicznie.
Wracajac do watku, droga po tenisowki okazala sie trafic w najgorszy moment. Autobusy jezdzili raz na ruski rok, jak juz jakis przyjechal, to sie szpilki nie dalo wcisnac, a do tego upal byl niesamowity. Jak przejezdzalam obok tego uniwerku, to widzialam zza okna mega kleby dymu na pol ulicy i policjantow (a moze zandarmow?), w kazdym razie opatuloncych jak zolwie ninja, calych zakamuflowanych i biegnacych w strone uniwerku. Ja nie slyszalam, ale kolega, ktory byl tam blisko akurat, mowil, ze slyszal strzaly. Ponoc tak "goraco" na Univalle juz dawno nie bylo.
Potem, w drodze powrotnej autobus juz jechal super dookola, oczywicie jak juz sie jakis znalazl po pol godzinie czekania.. Tak czy inaczej wrocilam na uniwerek wykonczona, no ale z tenisowkami! :P
Dla uspokojenia, jak juz wracalam do domu wszystko bylo w normie:)

Jun 8, 2010

Ostatni dzień długiego weekndu - ZOO !

Z braku funduszy na większe podróże, zostałyśmy w ten długi weekend w Cali. W sobotę byliśmy na jednym festiwalu nie wiadomo czego, znaczy jakiejś muzyki, ale nie było prawie nikogo, a zamiast muzyki głównie zwiedzaliśmy miejski bazar (zdjęcia 2 posty niżej), w niedzielę byłyśmy w parku wodnym w Cali a dziś w Zoo!
Zoo jest bardzo ładne, choć nie za duże, ale ma śliczne papugi, i żaby i węże i bardzo dużo małp i żółwii hehe
Niestety mój aparat siadł przy niedźwiedziach, więc zdjęć najładniejszych papug nie mam, ale niewątpliwie jeszcze tam wrócę, zapewne z moją rodzinką (co wy na to rodzinko?)

Jun 7, 2010

sprostowanie

Uczulona uwagami co poniektórych, niniejszym sprostowuje, że post "wciągamy" był żartem sytuacyjnym i tak naprawdę nie wciągamy, bo my grzeczne dziewczynki jesteśmy haha

park wodny :)